11 lutego 2014

799: Temat miesiąca: Zagadki Mistrza i podróż dookoła wszystkiego cz. 1

Elfy, kufle, koty, olchy, dowcipy, druga wojna światowa, język niemiecki i latający cyrk.


Zdarzyło się, że los obdarował mnie czasem wolnym. Nie żeby mi się nudziło bez nauki, ale podczas wylegiwania się brzuchem do góry, w atmosferze błogiego nieróbstwa starałam się wymyślić temat artykułu. Jak to często bywa podczas takich rozważań, po chwili moje myśli powędrowały w całkiem inną stronę. Płynęły sobie leniwie, aż dotarły do malutkiego, nic nieznaczącego wspomnienia z czasów, gdy nightwood'owy Mistrz Zagadek zajmował się nie łamigłówkami obrazkowymi, a tekstowymi. Przypomniała mi się wówczas zagadka o elfie, który układał kufle. Brzmiała ona dokładnie "!ęisęjoB.elfukładałkuflE" i jak można się domyślić po wcześniejszym zdaniu, jedyne co należało zrobić to dostrzec palindrom (ci, którzy nie wiedzą o czym mówię, niech będą jeszcze przez chwilę cierpliwi), po czym sprawdzić jak zwie się strach przed tymi specyficznymi wyrażeniami. Jednak do czego właściwie zmierzam.

Otóż postanowiłam przejrzeć zapisy w Wielkiej Księdze Zagadek obejmujące kwartały I, II i III roku 2011, czyli ostatnie miesiące tekstowych łamigłówek i zarazem jedyne, w których zostały one spisane. Okazuje się, że Mistrz był (z resztą nadal jest) niezwykle kreatywny przy tworzeniu swoich zagadek, których odpowiedzi możemy odnaleźć zarazem w ludowych legendach, jak i wybitnych działach literatury, a także wśród wydarzeń historycznych. Koniec końców doszłam do wniosku, że warto byłoby przyjrzeć się temu wszystkiemu bliżej.
Jeśli przebrnęliście przez mój zdecydowanie zbyt długi wstęp serdecznie zapraszam Was do obejrzenia dobranocki przeczytania artykułu o nightwood'owych zagadkach.


   Elf układał kufle.

Na początek powróćmy do wspomnianej wyżej zagadki o elfie i kuflach - "!ęisęjoB.elfukładałkuflE". Zdanie "Elf układał kufle" jest palindromem, czyli wyrażeniem, które czytane od przodu brzmi tak samo, jak czytane od tyłu. Innymi słowy nie ma znaczenia czy czytane jest od lewej do prawej czy od prawej do lewej. Obecnie palindromy pełnią rolę gry słownej, "która bawi głównie kontrastem między idealną dokładnością w postaci symetrii, a chaosem często bezsensownych zwrotów i zdań, które powstają przy jego konstruowaniu", jak rzecze Wikipedia. Podobnie traktowano je już w starożytności, choć możliwe, że niegdyś palindromom przypisywano znaczenie magiczne (niestety nie znalazłam więcej na ten temat). 
Niektórzy anglikanie twierdzą, że pierwsze słowa Adama wypowiedziane do Ewy były palindromem i brzmiały "Madam, I'm Adam" lub "Madam in Eden, I'm Adam". W sumie dlaczego nie, jeśli przyjmiemy, że pierwsi ludzie mówili po angielsku (jak dla mnie bardziej pasowałby hebrajski, czy coś w tym rodzaju, ale co ja tam wiem).

A to kanapa pana Kota.
Znacznie dłuższe i ciekawsze palindromy upodobali sobie starożytni Grecy i Rzymianie. Ci pierwsi na swych fontannach umieszczali inskrypcję "Nipson anomemata me monan opsin" (Zmyj grzechy, nie tylko twarz). Rzymianie natomiast, nie pozostawszy w tyle, tworzyli tasiemce pokroju "In girum imus nocte et consumimur igni" (Wchodzimy w krąg po ciemku i trawi nas ogień). Cóż, zdecydowanie bardziej poetyckie niż dzisiejsze "Kobyła ma mały bok" czy "A to kanapa pana Kota" (jeden z moich faworytów). Mimo, że nie są to wyrażenia zbyt wysokich lotów, współczesnym nie można przecież odmówić kreatywności (chyba każdy się ze mną zgodzi) - internet pełen jest najróżniejszych palindromów: często śmiesznych, jeszcze częściej bezsensownych, a czasem zdarzą się też sentencyjne. Za to artykuł w Wikipedii daje możliwość przejrzenia przykładowych palindromów w różnych językach. Choćby: ein Esel lese nie. To akurat najświętsza prawda.

Jeśli chodzi o samą zagadkę, wyrażenie "boję się" oczywiście nie jest palindromem, a kluczową wskazówką co do tego, jakie słowo chciał usłyszeć Mistrz. A chciał usłyszeć wyraz "aibofobia", oznaczający lęk przed palindromami. Tak naprawdę takie zaburzenie lękowe nie istnieje i tak jak same palindromy jest jedynie formą żartu. Mistrz znów sobie z nas zakpił.

   Der Erlkönig

Julius Von Klever - Erlkönig
Skoro przy okazji palindromu "Ein Esel lese nie." napatoczył nam się jakże piękny język, jakim jest niemiecki, warto przywołać zagadkę o treści:
"Wer reitet so spät durch Nacht und Wind?
Es ist der Vater mit seinem Kind;
Er hat den Knaben wohl in dem Arm,
Er faßt ihn sicher, er hält ihn warm."
W rzeczywistości jest to pierwsza zwrotka ballady  Johanna Wolfganga von Goethego - poety przełomu XVIII i XIX wieku, autora słynnych dzieł takich jak "Cierpienia młodego Wertera" czy "Faust". Przy czym pragnę wtrącić, że przeczytałam "Fausta" z własnej woli, mimo mojej niechęci do dramatów, a to o czymś świadczy! Lecz wracając: fragment przytoczony przez Mistrza pochodzi z utworu "Der Erlkönig", co tłumaczone jest na "Króla Olch" bądź "Króla Elfów" (ewentualnie "Króla Olszyn"). Poniższy przekład autorstwa Antoniego Libery jest jednym z wielu, jednak wybrałam go ze względu na to, że zachowano w nim rytm pierwotnego tekstu, a tłumaczenie jest w miarę możliwości wierne oryginałowi (w przeciwieństwie do choćby swobodnego przekładu Wiesławy Szymborskiej).
Zapada już noc i wicher dmie.
Kto o tej porze na koniu mknie?
Z dzieckiem w ramionach, w mroku bez dna;
To ojciec z synkiem do domu gna.
Carl Gottlieb Peschel - Der Erlkönig
Polecam przeczytać całą balladę (choćby tutaj), mi bardzo przypadła do gustu. Z resztą nie tylko mi. Do "Der Erlkönig" często komponowano muzykę, a za najsłynniejsze uważa się utwory Franciszka Schuberta (warto posłuchać) oraz Carla Loewego (tego również). Ballada była również tematem wielu obrazów, a na dwa możecie zerknąć teraz. Serio, przerwijcie czytanie i popatrzcie (tu obok po lewej i tam wyżej, bardziej na prawo). Ten drugi szczególnie mi się podoba. Jest bardzo nastrojowy, z resztą jak wiele obrazów zainspirowanych Królem Olch. No, jeśli popatrzyliście to możecie już czytać dalej.
Do ballady nawiązuje także tytuł powieści francuskiego pisarza Michela Tourniera - "Król Olch" (kto by się spodziewał), a w oryginale "Roi des Aulnes", sfilmowanej przez niemieckiego reżysera Volkera Schlöndorffa. Książka opowiada historię Francuza zafascynowanego narodowym socjalizmem, który prowadzi przymusową rekrutację młodych chłopców do armii. Ludność uważa go za potwora porywającego bezbronne dzieci i nazywa go tytułowym Królem Olch.
Do ballady Goethego nawiązał również Andrzej Sapkowski w ostatniej części sagi o Wiedźminie pt. "Pani Jeziora". Król Elfów, przewodzący Ludowi Olch (a więc de facto Król Olch) więzi w swym świecie Cirillę, jedną z głównych bohaterek sagi. Przyznaję się bez bicia, nie czytałam, nie wiem czy to był spoiler, ale mówiono mi, że nie tak bardzo.

   Zabójczy dowcip

huehuehue
Kontynuując wątek niemieckojęzycznych zagadek, które najwyraźniej Mistrzowi bardzo odpowiadały, natrafiamy na bardzo osobliwe pytanie: "Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer?". Ten z pozoru bezsensowny zlepek niemieckich słów, oznaczający dosłownie "Gdy jest więcka krać i burmięstrz?" jest w rzeczywistości pierwszą częścią najzabawniejszego dowcipu świata. Żart ów jest tak śmieszny, iż każdy kto przeczyta całość niechybnie umrze ze śmiechu. Przed zgonem nie jest w stanie uratować nawet posępne zawodzenie i muzyka żałobna. W związku z tym zarówno twórca dowcipu, jak i funkcjonariusze policji, którzy mieli zbadać okoliczności jego śmierci wyzionęli ostatnie tchnienie chichocząc bez opamiętania. (A teraz, aby było bardziej klimatycznie poproszę o marsz!) W związku z niezawodną skutecznością kawału, armia postanowiła wykorzystać go do celów militarnych, a później przeprowadzone doświadczenia potwierdziły zasięg rażenia żartu wynoszący 50 jardów (około 46 metrów). W zimie 1943 roku, antydowcipowo zabezpieczeni tłumacze pracowali nad niemiecką wersją dowcipu w celu użycia go na froncie. Każdy z nich dla bezpieczeństwa opracowywał jedno słowo. Jeden z nich przypadkiem zobaczył dwa słowa i spędził kilka tygodni w szpitalu, jednak poza tym incydentem prace nad bronią przebiegły pomyślnie. W dniu 8 lipca 1944 roku w Ardenach Niemcy usłyszeli dowcip po raz pierwszy, a ostatecznie żart pozwolił aliantom zwyciężyć w drugiej wojnie światowej. (Dobrze, wystarczy tej orkiestry.)
A teraz bardziej poważnie, jeżeli to w ogóle w tej sytuacji możliwe. Najśmieszniejszy dowcip świata pochodzi ze skeczu z pierwszego odcinka "Latającego Cyrku Monty Pythona" pod tym samym tytułem (również Zabójczy Dowcip). Można go obejrzeć tutaj (od 20:10). Najwyraźniej Mistrz i Gilfuin są fanami Pythonów; ten drugi ma ponoć coś wspólnego z pewną inkwizycją, która pojawia się w Nightwood zawsze w najmniej oczekiwanym momencie.
Pełna wersja najśmieszniejszego dowcipu świata brzmi:
Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput.
Co w polskim tłumaczeniu oznacza (uwaga: ekstremalnie wysoki poziom śmieszności):
Gdy jest więcka krać i burmięstrz? Tak!... Przytupies to albo świcilas storpowany.


Mam nadzieję, że mimo wszystko nie umarliście ze śmiechu i jesteście gotowi przeczytać  
drugą część artykułu - kliknijcie o tutaj.
A w niej między innymi: Behemot, Cthulhu, Piekło i Szatan.
 
Lady Adria

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz będzie widoczny po akceptacji administratorki gazetki.