188: Leśne Opowieści 9: Przygoda Ney 8
Ponieważ aveCHOMIK (Averris) odeszła z redakcji nie kończąc swojego opowiadania, pozwólcie, że zrobię to za nią.
Ney poczuła, że leży na czymś twardym. Szybko otworzyła oczy. Znajdowała się na Targowisku, a obok niej stały opuszczone stragany. Podnosząc się z ziemi, zauważyła obok siebie coś metalowego i błyszczącego. Był to sztylet, który dał jej tajemniczy mężczyzna. Wzięła podarunek do ręki, a następnie skierowała się w stronę Pola Bitwy.
Widok, który została, przeraził ją. Wszędzie dookoła walały się smocze i ludzkie szczątki. Tylko gdzieniegdzie można było dostrzec ciało jakiegoś Nieumarłego lub wilkołaka. Nieco dalej, znajdowali się walczący. Nigdzie jednak nie było jej Avi i tego paskudnego Nekromanty. "Muszę ich poszukać" - postanowiła sobie. - "Ale najpierw trzeba coś zrobić z tym sztyletem." Postanowiła odszukać Kalgrina. "On zawsze wie, co robić" - pomyślała. Za pomocą zaklęcia, którego nauczono ją na magicznych praktykach, udało jej się zlokalizować przyjaciela. Omijając z daleka Nieumarłych, przybyła na niewielką polankę, pośrodku jodłowego zagajnika. Na tronie, skradzionym władcy krainy, siedział Felerthin. O dziwo, nie strzegli go żadni strażnicy.
Dziewczyna błyskawicznie podjęła odważną decyzję. Postanowiła podkraść się do niego i sztyletem przebić mu serce. Nagle kątem oka zauważyła jakąś paskudną bestię, która atakowała samotnego młodzieńca.
- Kalgrin, nie! - szepnęła i rezygnując z jedynej szansy na pokonanie złego Nekromanty, podbiegła do atakującego smoka i wbiła sztylet prosto w jego serce, gdzie było mniej twardych łusek. Przerażona zauważyła, że była to przemieniona Avirreno. Bestia wydała z siebie potężny ryk i wtem wszystkich oślepiło błękitne światło, wypływające z niej niczym górski potok po burzy. Na oczach Averris, smok po raz kolejny przeszedł metamorfozę. Stał się... Dracolichem!
- Avi!
- Ney!
- Teraz to właściwie Averris, ale... - chciała przytulić do siebie dorosłego już za sprawą przemiany smoka, ale od ją szybko wyminął i błyskawicznym ruchem szponów zabił oniemiałego Felerthina. W chwili jego śmierci, zniknęły wszystkie kontrolowane przez niego istoty. Na pobojowisku zostali tylko ranni i zmęczeni mieszkańcy Lasu Nightwood.
- Nie do wiary - powiedział Asmatir, podchodząc do dziewczyny i przyglądając się sztyletowi, który wcześniej spadł na trawę. - To najprawdziwsze Ostrze Ofiarne z wykutymi na nim runami! Od wieków poszukuje się go. Skąd go masz? - zapytał podejrzliwym tonem.
- Ja... Dostałam go od... Nie wiem kogo... Ja...
- Nie stresuj jej Asmatirze - powiedział Elgrad. - Właśnie ocaliła nas wszystkich. Na wyjaśnienia czas przyjdzie później.
- Jak chcesz - mruknął urażony wojownik.
- Trzeba teraz pomóc rannym i umierającym, chodźmy - polecił najstarszy znachor. Po chwili odeszli z polany, zostawiając ich samych.
- Teraz już wiem, o co w tym wszystkim chodziło - odezwała się po chwili z wahaniem Averris. - Przyjaźń pokona wszystko. A ja ją wybrałam.
- Szybko nauczyła się mojej lekcji - powiedziała z uśmiechem bogini, przyglądając się małej znachorce z oddali. - Przyjaźń to najwspanialszy skarb.
Ney poczuła, że leży na czymś twardym. Szybko otworzyła oczy. Znajdowała się na Targowisku, a obok niej stały opuszczone stragany. Podnosząc się z ziemi, zauważyła obok siebie coś metalowego i błyszczącego. Był to sztylet, który dał jej tajemniczy mężczyzna. Wzięła podarunek do ręki, a następnie skierowała się w stronę Pola Bitwy.
Widok, który została, przeraził ją. Wszędzie dookoła walały się smocze i ludzkie szczątki. Tylko gdzieniegdzie można było dostrzec ciało jakiegoś Nieumarłego lub wilkołaka. Nieco dalej, znajdowali się walczący. Nigdzie jednak nie było jej Avi i tego paskudnego Nekromanty. "Muszę ich poszukać" - postanowiła sobie. - "Ale najpierw trzeba coś zrobić z tym sztyletem." Postanowiła odszukać Kalgrina. "On zawsze wie, co robić" - pomyślała. Za pomocą zaklęcia, którego nauczono ją na magicznych praktykach, udało jej się zlokalizować przyjaciela. Omijając z daleka Nieumarłych, przybyła na niewielką polankę, pośrodku jodłowego zagajnika. Na tronie, skradzionym władcy krainy, siedział Felerthin. O dziwo, nie strzegli go żadni strażnicy.
Dziewczyna błyskawicznie podjęła odważną decyzję. Postanowiła podkraść się do niego i sztyletem przebić mu serce. Nagle kątem oka zauważyła jakąś paskudną bestię, która atakowała samotnego młodzieńca.
- Kalgrin, nie! - szepnęła i rezygnując z jedynej szansy na pokonanie złego Nekromanty, podbiegła do atakującego smoka i wbiła sztylet prosto w jego serce, gdzie było mniej twardych łusek. Przerażona zauważyła, że była to przemieniona Avirreno. Bestia wydała z siebie potężny ryk i wtem wszystkich oślepiło błękitne światło, wypływające z niej niczym górski potok po burzy. Na oczach Averris, smok po raz kolejny przeszedł metamorfozę. Stał się... Dracolichem!
- Avi!
- Ney!
- Teraz to właściwie Averris, ale... - chciała przytulić do siebie dorosłego już za sprawą przemiany smoka, ale od ją szybko wyminął i błyskawicznym ruchem szponów zabił oniemiałego Felerthina. W chwili jego śmierci, zniknęły wszystkie kontrolowane przez niego istoty. Na pobojowisku zostali tylko ranni i zmęczeni mieszkańcy Lasu Nightwood.
- Nie do wiary - powiedział Asmatir, podchodząc do dziewczyny i przyglądając się sztyletowi, który wcześniej spadł na trawę. - To najprawdziwsze Ostrze Ofiarne z wykutymi na nim runami! Od wieków poszukuje się go. Skąd go masz? - zapytał podejrzliwym tonem.
- Ja... Dostałam go od... Nie wiem kogo... Ja...
- Nie stresuj jej Asmatirze - powiedział Elgrad. - Właśnie ocaliła nas wszystkich. Na wyjaśnienia czas przyjdzie później.
- Jak chcesz - mruknął urażony wojownik.
- Trzeba teraz pomóc rannym i umierającym, chodźmy - polecił najstarszy znachor. Po chwili odeszli z polany, zostawiając ich samych.
- Teraz już wiem, o co w tym wszystkim chodziło - odezwała się po chwili z wahaniem Averris. - Przyjaźń pokona wszystko. A ja ją wybrałam.
- Szybko nauczyła się mojej lekcji - powiedziała z uśmiechem bogini, przyglądając się małej znachorce z oddali. - Przyjaźń to najwspanialszy skarb.
Redaktor Naczelna Catherinne_ |
Ehh... Avi jest smokiem ognia a nie dracko a wezowy sztylet to nie ostrze ofiarne... To nie tak miało być! ;cc zakończenie miało być zupełnie inne... Czemu ona odeszła z redakcji? ;/
OdpowiedzUsuńRóżne przedmioty mają czasem kilka nazw.
OdpowiedzUsuńAkurat ja miałam taką wizję.
Pytaj się Averris, dlaczego odeszła. Z tego co wiem, to nie miała czasu na to po prostu.