856: Paczuszka Pandory: Zagadki Mistrza i podróż dookoła wszystkiego - zaginione 1 i pół
BAM! Retrospekcja!
Pewnego lutowego popołudnia w nie-podsumowaniu artykułu Zagadki Mistrza i podróż dookoła wszystkiego ...
Moja przepowiednia sprzed kilku miesięcy właśnie staje się rzeczywistością, a w związku z tym zapraszam do lektury o wspomnianych zagadkach, których nie umieściłam w poprzednich artykułach. Dla porządku: część pierwsza oraz - raz jeszcze - druga. Natomiast w ramach wprowadzenia niewtajemniczonych przytaczam wstęp, który co nieco wyjaśnia:
Pewnego lutowego popołudnia w nie-podsumowaniu artykułu Zagadki Mistrza i podróż dookoła wszystkiego ...
Zdaję sobie sprawę z tego, że część ludzi iście przeraża widok skurczonego paska przewijania w połączeniu z pokaźnym ciągiem zdań, które wspólnie sygnalizują długi artykuł. W związku z tym postanowiłam zakończyć w tym miejscu i pominąć kilka innych zagadek, które zamierzałam opisać. (...) Ale z tym wiąże się pewne "jednak". Otóż jednak!, postanawiam zachować w swoich szpargałach nieomówione zagadki, aby wyskoczyć z nimi w najmniej oczekiwanym momencie. Prawdopodobnie ten bonusowy artykuł wyłoni się kiedyś z jakiejś paczuszki pandory, gdy nikt nie będzie się tego spodziewał.Tak, oto nadszedł najmniej oczekiwany moment. Tak, oto zaginiona część lutowego tematu miesiąca. Tak, oto nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw!
Moja przepowiednia sprzed kilku miesięcy właśnie staje się rzeczywistością, a w związku z tym zapraszam do lektury o wspomnianych zagadkach, których nie umieściłam w poprzednich artykułach. Dla porządku: część pierwsza oraz - raz jeszcze - druga. Natomiast w ramach wprowadzenia niewtajemniczonych przytaczam wstęp, który co nieco wyjaśnia:
Okazuje się, że Mistrz był (z resztą nadal jest) niezwykle kreatywny przy tworzeniu swoich zagadek, których odpowiedzi możemy odnaleźć zarazem w ludowych legendach, jak i wybitnych działach literatury, a także wśród wydarzeń historycznych. Koniec końców doszłam do wniosku, że warto byłoby przyjrzeć się temu wszystkiemu bliżej.Zaczynając wstęp niniejszego tekstu od podsumowania drugiej części artykułu, a kończąc na rozpoczęciu części pierwszej, możemy zaczynać podróż dookoła wszystkiego.
Źródło: duszanb.deviantart.com |
Aitvaras
W pierwszej linii pomaszerują stwory z wierzeń ludowych, które poprowadzi smok przynoszący bogactwo (choć podobno to kogut). Mistrz zdradził nam, że posiada on wysublimowany gust kulinarny. "Mojemu smokowi smakują wyłącznie potrawy gotowane i
pieczone, nowalie i dania, których nikt jeszcze nie kosztował!". Treść zagadki pochodzi z XVII-wiecznego tekstu autorstwa Matthaeus Praetorius, opisującego litewskiego ducha opiekuńczego domów. Aitvaras, bo takie ten duch nosił miano, najczęściej był przedstawiany w postaci czarnego, ognistego koguta, należącego do bóstw przeciwstawnych duchom ciemności, śmierci oraz wody, zwanych Kaukai. Matthaeus Praetorius opisywał różnice między tymi istotami w ten sposób:
"Do naszych czasów Nadrawianie nazywają Kaukuczus również Barzdukkas, którym zarzucają kradzieże zbóż i dóbr wszelkiego rodzaju. Odróżniają je od Aitvars zwanego także Alf zwłaszcza: (...)przez pożywienie: Kaukuczen dostarcza się mleka, piwa i innych napojów, podczas gdy Aitvars należy ofiarować jedynie potrawy gotowane i pieczone, nowalie i dania, których nikt jeszcze nie kosztował."
Skoro jesteśmy przy kogutach i jako takich smokach, wspomnę o jeszcze jednej zagadce: "Mistrz opowiada Ci historię swojego życia: « Urodziłem się z jaja złożonego przez starego koguta. Przez dziewięć lat wysiadywała mnie ropucha! »". Łamigłówka wskazuje, jakoby Mistrz Zagadek był bazyliszkiem, o którym napisałam dość rozbudowany artykuł - o tutaj, o. To tak nawiasem mówiąc.
Zostawiamy gorejące koguciki, aby dla odmiany wysłuchać mrożącej krew w żyłach relacji: "Podczas pracy w polu Mistrz padł ofiarą baby o żelaznych zębach.". Dziwactwa w rodzaju żelaznych zębów to w wierzeniach słowiańskich normalka, zatem wśród nich powinniśmy szukać. Tak natrafiamy na morderczego demona zwanego Południcą, który w letnie dni czyha na samotnie pracujących w polu.
Południcami stawały się dusze kobiet zmarłych tuż przed lub w trakcie ślubu, bądź wkrótce po weselu. Tłumaczy to, że jawiły się jako młode dziewczęta lub stare kobiety owinięte w białe płótno, z szopą na głowie "z rozpuszczonymi w nieładzie włosami". W rękach trzymały na ogół drąg, ożóg (według słownika PWN: kij do poprawiania ognia w piecu piekarskim lub do wygarniania żużlu i popiołu z pieca kowalskiego; też nie wiedziałam cóż to za cudo) lub sierp, którymi zręcznie mogły uprzykrzać (lub skracać) życie swoim ofiarom. Podobnie jak nasz ukochany Mistrz Zagadek, zadawały one napotkanym na polu ludziom zagadki. Od odpowiedzi zależał los pytanego, który mógł zginąć lub zostać okaleczonym przez upiora. Ewentualnie, jeśli skomplikowane procesy myślowe sprawiły, że nieszczęsny żniwiarz usnął, czekało go uduszenie. Natomiast dzieci, nierozsądnie bawiące się w pobliżu pól, Południce zwykły porywać, załadowawszy je uprzednio do noszonych na plecach worków.
Powstanie mitu o Południach mogło mieć związek z tworzącymi się przed burzą w upalne dni wirami powietrza. Według wikipedii "prawdopodobnie wskutek nagłej zmiany ciśnienia; wir powstaje nagle,
osiąga wysokość do kilku metrów, porusza się niczym mała trąba
powietrzna i znika równie szybko, jak się pojawił". Możliwe też, że napadem Południcy tłumaczono udar słoneczny.
Co ciekawe, w mitologii słowiańskiej istnieje również istota zwana Północnicą. Miała być ona demonem, rodzajem rusałki, cechującej się złośliwością i skłonnością do psot.
Źródło: unka.digart.pl |
Strzyga
Idąc tropem słowiańskich demonów, możemy natknąć się na wyjątkowy przypadek kliniczny niemowlęcia o dwóch sercach i podwójnym szeregu zębów (jestem ciekawa skąd dawni Słowianie wiedzieli, że dziecko ma dwa serca, no ale). Ponadto, posiadającym także dwie dusze. Mistrz rzecze: "Zostanie nią dusza człeka, któremu przyszło urodzić
się z dwoma sercami i podwójnym szeregiem zębów!". Gdy taki nadmiernie obdarowany przez los noworodek przyszedł na świat, uznawano go za strzygę i przepędzano z siedzib ludzkich. Niestety nie było to zbyt przemyślane rozwiązanie, ponieważ odpędzone dziecko nie miało wielkich szans na przeżycie, a wraz ze śmiercią jednej z dusz, druga pozostawała żywa. Co więcej, musiała polować, aby przetrwać. Tak więc wesoła strzyga pod postacią sowy latała to tu to tam w świetle księżyca, wysysając krew i wyżerając wnętrzności tym, który skrzywdzili ją za życia. Podobnie jak w przypadku wampirów, strzygę można było unieruchomić przy pomocy gwoździ lub pali powbijanych w ciało. W grę wchodziło także spalenie.
Według innych źródeł, strzygi nie krzywdziły ludzi, a jedynie zwiastowały czyjąś śmierć. Ich obecność w świecie żyjących, miało tłumaczyć nieochrzczenie jednej z dusz, co uniemożliwiało odejście istoty w zaświaty.
Natomiast w czasach epidemii, chorych - choć wciąż żywych - ludzi grzebano w grobach. Niektórym z nich udawało się wydostać, a wtedy włóczyli się z zakrwawionymi rękami, bladzi, słabi i uznawani za strzygi. Przemianie w upiora miało zapobiec pochowanie twarzą do dołu (sprytne).
Współcześnie strzygi znaleźć można między innymi w sadze o wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Po raz trzeci przyjdzie nam się zmierzyć z żeńskim widmem, choć tym razem z mitologii irlandzkiej. Mistrz Zagadek przestrzega nas przed ową zjawą: "Strzeż się lamentu kobiety ze wzgórza.". Ze wspominanego lamentu czy też śpiewu znane są Banshee, które swym żałobnym zawodzeniem zwiastować miały śmierć członka rodziny. Niektóre tradycyjne przekazy mówią o różnicy między ujrzeniem a usłyszeniem zjawy - podczas gdy usłyszenie prorokuje śmierć w rodzinie, ujrzenie istoty zapowiada śmierć osoby, która ją widziała.
Opowieści o Banshee opisują je jako niepokojące, widmowe kobiety ubrane na biało i o długich, jasnych włosach, które często czeszą srebrnymi grzebieniami. Według "Przewodnika terenowego po fantastycznym świecie wokół nas": "Jedni opisują banshee jako piękne, drudzy zaś jako szkaradne, ale
wszyscy zgodnie stwierdzają, że w ich wyglądzie jest coś przerażającego.
Podobno kilku nieszczęśników, którzy spojrzeli banshee w twarz umarło
ze strachu. Tak samo śpiew banshee jest jednocześnie uroczy i
niepokojący. Niektórzy twierdzą, że zabraniając banshee lamentować można
opóźnić czyjś zgon. Wydaje się to mało prawdopodobne, ponieważ w
większości przypadków banshee nie sprowadza śmierci, lecz tylko ją
zwiastuje." Natomiast w "Księdze istot zmyślonych" Jorge Luis Borges pisze: "Ponoć
nikt jej nigdy nie widział; jest nie tyle formą, ile jękiem
zakłócającym noce mieszkańcom Irlandii i (...) nękającym również górskie
okolice Szkocji".
Banshee są czystym motywem w powieściach fantasy (także pod polskim mianem szyszymora), a także grach, takich jak Warcraft czy Ghost Master. Za to, na przykład w anime Król Szamanów, widmo pojawia się jako Duch Stróż jednego z szamanów.
Jedna z ilustracji z pierwszego wydania "Po drugiej stronie lustra". |
Błyszniało – szlisgich hopuch świr
A teraz zostawmy widma, ponieważ czeka nas krótka podróż wgłąb króliczej nory. Łatwo się domyślić, że mowa będzie o zagadkach związanych z utworami Lewisa Carrolla. Oto co nam powiedział Mistrz Zagadek:
"Jakie wszystko jest dzisiaj dziwne... A wczoraj jeszcze żyło się zupełnie normalnie. Czy aby nocą nie zmieniono mnie w kogoś innego? Bo, prawdę mówiąc, czuję się jakoś inaczej."
"Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe:
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe."
Na pierwszy ogień pójdzie pierwszy cytat, pochodzący z książki "Alicja w Krainie Czarów". Co tu dużo mówić: jeden z wielu zawiłych toków myślowych, jakie możemy znaleźć we wspomnianej powieści. Tym razem rozważania prowadzi sama Alicja, jednak nie wiem co konkretnie doprowadziło ją do takiego wniosku. Chciałam dla Was znaleźć sytuację, w której bohaterka wypowiada te słowa, niestety książka zawiera zbyt wiele absurdalnych momentów, aby na podstawie zdania "Jakie wszystko jest dzisiaj dziwne..." znaleźć odpowiedni fragment. Cóż.
Drugi cytat pochodzi z wiersza Jabberwocky, tudzież Dziaberliada, Żabrołak, Dziaberlak, Dżabbersmok, Żabrołaki, czy też Dziwolęki, z książki "Po drugiej stronie lustra", będącej kontynuacją "Przygód Alicji w Krainie Czarów". Wiersz uznawany jest za "szczytowe osiągnięcie angielskiej poezji absurdalnej" i nawet przetłumaczony na język polski, wymaga ogromnego skupienia się na sensie słów, które zdają się nie mieć sensu. Weźmy choćby przekład Stanisławy Barańczak - Dziaberliada:
"Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogowie
I rcie grdypały z mrzerzy."
Przeczytajcie głośno, a potem powiedzcie to pięć razy szybciej. Oprócz tego przytoczonego powyżej, Wikipedia proponuje pięć innych polskich tłumaczeń. Każde równie absurdalne i trudne do wyartykułowania.
Hatifnatowie
Na deser przerażające stworzonka prosto z nagłówka Zgromadzenia - hatifanatowie. Mistrz powiedział, że są to "Stworki wyrastające z ziaren wysianych w noc świętojańską.". Natomiast ich wygląd Mała Mi, jedna z bohaterek Muminków, opisała w ten sposób: "Był jakiś dziwny białawy, chudy i wyglądał zupełnie jak duch!". Tove Jansson wykreowała je jako pozbawione słuchu i węchu, jednak silnie reagujące na impulsy elektryczne. Żyją w dużych grupach i podróżują na statkach, usiłując zrealizować życiowy cel - dotrzeć do horyzontu (powodzenia!). Raz w roku, zbierają się na Wyspie Hatifnatów, aby naładować akumulatory, to jest wspólnie przeżyć burzę, która dodaje im energii. Jeśli ktoś chce się przekonać jakie w rzeczywistości są upiorne, zachęcam do obejrzenia krótkiego filmu na YouTube.
Lady Adria |
Nikt nie wie po co podróżują Hatifnatowie :c
OdpowiedzUsuńTove Jansonn była mężczyzną? o.O
OdpowiedzUsuńA ja wyczytałam, że do horyzontu. D:
OdpowiedzUsuńStill Reprise; zjadłam "a". Już poprawiłam. ;>