652: Pożegnanie wakacji
Zdjęcie nadesłane przez Verlar |
Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. Nie wiadomo kiedy, tegoroczne wakacje przeminęły i już nie wrócą. Teraz pozostaje nam tylko je pożegnać i powspominać ich najciekawsze momenty.
Przez ostatnie dni zbierałam od graczy ich wrażenia z ostatnich tygodni. Pytałam o ciekawe miejsca, które odwiedzili i niecodzienne zdarzenia, w których brali udział. Co chcieliby pozostawić w swej pamięci na następne dziesięć miesięcy i przywoływać w chwilach, kiedy tęskno im do jasnych promieni słonecznych i mają już dość szkoły, nauki, obowiązków?
Oto zbiór wypowiedzi osób, które same się do mnie zgłosiły po moich zachętach na SB lub też zostały przeze mnie poproszone o napisanie coś od siebie.
Zapraszam do zapoznania się z nimi i zachęcam do dzielenia się w komentarzach własnymi wrażeniami, o których nie mieliście okazji nikomu opowiedzieć lub też przytrafiły się Wam dopiero w ostatnich dniach.
Wypowiedzi zostały wklejone do artykułu w kolejności ich nadesłania do mnie.
"Moje wakacje?
W sumie... Jeden wielki melanż. Nic tak nie poprawia humoru jak 6 dni imprezowania pod rząd z kuzynem i znajomymi.
Właściwie to nie było tylko 6 dni takich zabaw, bo było ich więcej, ale ten jeden ciąg miał właśnie 6 dni. Połowa wakacji spędzona na alko, grillach i imprezach. Szczególnie miło wspominam moją osiemnastkę, którą miałem w lipcu. Oh, ach! Dziękuję za liczne życzenia. :3
A teraz mamy końcóweczkę sierpnia, praktykuję sobie. Może to dziwnie zabrzmi, ale CHCĘ JUŻ DO SZKOŁY.
Tak więc czekam wytrwale na szkołę, pozdrawiam czytających, Kasię i 13. :3" Chiemari (22 sierpnia)
"Opowiem, co robiłem całe wakacje: Byłem u taty w Śremie; chodziliśmy wszędzie, byliśmy na basenie, potem zwiedzaliśmy cały Śrem i Poznań. Byliśmy tam 9 dni, jedliśmy przez cały czas lody, graliśmy. Już jak minęło te 9 dni z powrotem do Chełmu Śląskiego jechaliśmy pociągiem 6 godzin. Potem jak wróciłem z drugim bratem moim, mieliśmy niezłe powitanie. :D Potem całe wakacje spędziłem w domu i robiłem z drugim tatą łazienkę i kuchnię przez całe wakacje, czasem grałem ;)" mikimiń (23 sierpnia)*
"W odróżnieniu od moich poprzednich wakacji, te spędziłam bardzo aktywnie. Już w pierwszych dniach wakacji pojechałam na survival, i, nie powiem, było to bardzo ciekawe przeżycie, chociaż deszczowa pogoda, jaka utrzymywała się przez cztery z siedmiu dni; no cóż, z początku myślałam, że będę ciągle moknąć w jednym miejscu, ale potem się przyzwyczaiłam. Czasami wątpiłam w siebie, szczególnie babrając się w gęstym błocie, ale naprawdę, nie żałuję. Byłam też w kilku parkach narodowych, a mianowicie w Biebrzańskim P.N., w Borach Tucholskich i Ojcowskim P.N., co też wspominam bardzo dobrze, szczególnie, że kocham zwierzęta i przyrodę. Pod koniec byłam też na kilku obozach w pobliskim lesie, ale to już całą rodziną, włącznie z dwoma psami. Sądzę, że teraz powinnam spędzać tak każde wakacje, i z pewnością będę musiała też kiedyś pojechać do polskich Tatr, oraz, być może, uda mi się kiedyś odwiedzić Park Narodowy Yellowstone, choć to już takie ciche marzenie. ;)" Sejib (29 sierpnia)
"Co ja mogę powiedzieć o swoich wakacjach.. w sumie to one nadal trwają i trwać będę jeszcze przez miesiąc, ale mogę śmiało stwierdzić, że nie dość, iż są najdłuższe w życiu, to także najlepsze. Zaczęły się dość.. em.. ciekawie, bo zaraz po ostatniej maturze poszłyśmy z koleżankami wypić za koniec tej męczarni. Całkiem spoko. Pomijając fakt, że na drugi dzień umierałam jak jeszcze nigdy, ale nie żałuję! Tylko przez to nie wyrobiłam się z terminem pracy, także zleceniodawca stał nade mną na drugi dzień i mnie stresował. Ale koniec końców dostałam pieniące, więęęc.. mogłam jechać w świat! Zrobiłam sobie niewielką rundkę, bo najpierw pojechałam do Wrocławia. Zwiedziłam ZOO, gdzie kazuar wcinał swoją kupę (smacznego!). Potem wybyłam z Aszli i Anne Black do Krakowa. Ogólnie pamiętam stamtąd smoka truskawkę, piwo z sokiem bananowym oraz złapanie "alergii", która zaczęła się od kichania, a skończyła na 38-stopniowej gorączce. I tak, z taką też temperaturą pojechałam do Warszawy, bo stwierdziłam, że koncertu Rammsteina nie odpuszczę. I dobrze zrobiłam, bo mimo deszczu, zapchanego nosa i ciężkiej torby, nie było źle. Potem wróciłam do domu. Ale tylko na chwilę, bo zaraz potem wbiłam do Zielonej Góry na imprezę u gimbazy. Nowe, może lekko traumatyczne, doświadczenie życiowe. Ale spałam z kotem Shaiko, który jest przekochany, genialny i w ogóle mHrrrr! Wróciłam do domu, aby psychicznie przygotować się na zlot w Pabianicach. Nieważne, że miał się zacząć w piątek, ale zaczął się w środę, bo rzekomo ludzie chcieli zrobić mi niespodziankę, bo jakoś w tym terminie obchodziłam 666 urodziny. Tak więc z 2-dniowego zlotu zrobił się jakiś ponad tygodniowy, ale cooo tam. Było mega. Lepiej niż rok temu. Genialni ludzie, genialne miejsce (hehe), genialny zlot! Za rok musi być jeszcze lepszy! Jak już się wszyscy rozjechali, to był taki smuteeeeczek. Czas zastoju trwał krótko, bo jedynie tydzień, gdyż niespodziewanie wyjechałam z rodzicami do Wisły. Ogólnie totalnie nie ogarnęłam co robię i dlaczego, całą drogę samochodem przespałam i obudziłam się tylko po to, aby zobaczyć, że Wisła graniczy z Ustroniem. I to było takie megałał, bo przynajmniej mogłam się zobaczyć z kilkoma weteranami Nightwood. Kilkoma = 2, ale i tak całkiem sympatycznie było ich spotkać. Po krótkim i spontanicznym wyjeździe z rodzicami nie miałam chwili wytchnienia, gdyż przetransportowali mnie do Krakowa, gdzie miałam spędzić noc, aby na drugi dzień rano wyjechać do Sanoka na prestiżowe RR4. Jakoś tak wyszło, że autobus odjeżdżał o 5:10, a o 5:00 dopiero się obudziłam i tak jakby przepadła mi rezerwacja i w ogóle strasznie zlamiłam, ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.
RR4 to chyba był taki najlepszy "zorganizowany" wyjazd mojego życia. Nawet mimo kilku niedociągnięć i nudy (bo kto normalny rozwiązuje na takich wypadach sudoku, krzyżówki bądź gra w szachy, waaat?!), będę wspominać Sonatę Bieszczadzką mega pozytywnie aż do końca życia. Bo titroplery, pita max, motowidła i... pięć! A z racji tego, że nie wolno mi spoilerować, to nic więcej Wam, drodzy czytelnicy, nie opowiem, bo mnie Groth zamorduje, zje i zgwałci. A chyba wolę jeszcze troszeczkę pożyć.
Obecnie piszę tę notatkę we Wrocławiu (pozdrawienia od Aszli, Anne Black, poia, Jareo, Księżycolicej i Woytasa!), bo znów mnie gdzieś poniosło. Nie żebym spędziła dosłownie 24 godziny w domu od momentu powrotu z RR4, do wyjazdu tutaj, ale urodziny Aszli ważna rzecz. No i oglądnięcie swojego przyszłego mieszkania. Cieszę się, że zdążyłam dokończyć opis przed odjazdem mojego pociągu, bo W KOŃCU wypada wrócić na dłużej do domu. Ale że to nie koniec moich wakacji (hehe, loosery!), to mam nadzieję, że również ich zajebistość się nie skończy. Hmm.. i to by było na tyle. Miłej nauki!" Shadya (31 sierpnia)
"Ah, moje ostatnie wakacje, najlepsze jakie kiedykolwiek przeżyłam. Mój pierwszy konwent, mało tego, wygrana wejściówka na drugi, większy. Wiele niesamowitych przeżyć. W dodatku jeszcze wymknęłam się na daleką wycieczkę o której rodzic e nadal nie wiedzą i nie mogą ; D Poza tym wyjątkowe zloty mangowców, wyjątkowa wena i chęci do wszystkiego, naprawdę była wtedy moc. Nie to co w tym roku. Chciałoby się to powtórzyć, może kolejnym razem..." Hyden (31 sierpnia)
Zdjęcie nadesłane przez Verlar |
"Tydzień temu wraz z rodziną wybrałam się w Bieszczady. Po trzech godzinach drogi dojechaliśmy na granicę polsko-słowacką, odnaleźliśmy właściwy szlak, po czym wyruszyliśmy zdobywać Okrąglik. Miejscami ścieżka była dość stroma i trochę się zmęczyliśmy. Pierwszy przystanek - i ostatni - w drodze na szczyt urządziliśmy na rozległej łące, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy, ochłonęliśmy, a ja zrobiłam kilka zdjęć.
Kiedy dotarliśmy na szczyt było południe i ponownie zrobiliśmy krótką przerwę, by później wyruszyć w dalszą drogę, tym razem po płaskim terenie. Leśną ścieżką dotarliśmy na górę Jasło, z której rozciągały się przepiękne widoki. Ceną zmęczenia i obolałych nóg zyskaliśmy w zamian parę ciekawych wspomnień, a już niedługo wybieramy się w kolejną wycieczkę w Bieszczady. Verlar (31 sierpnia)
"Tegoroczne wakacje były chyba najkrótsze ze wszystkich :C Pierwszy miesiąc przeleciał jak z bicza strzelił, drugim już dałam radę trochę się podelektować. Na pewno w mojej pamięci pozostanie nołjalfienie przez całe dnie na Zgromadzeniu no i oczywiście wstąpienie do tamtejszego klanu - Zakonu Smoka, gdzie są na prawdę wspaniali ludzie. Ogółem przez całe wakacje postanowiłam zacząć bardziej się rozwijać w grafice, co w pewnym sensie mi się troszkę udało. Jedną z najprzyjemniejszych czynności było odnowienie sobie serii książek o Harrym Potterze, co pozwoliło mi wrócić jako tako do dzieciństwa (oczywiście jeśli chodzi o te pierwsze części). Wolny czas pozwolił mi także na spotkanie się ze znajomymi z "Internetów", z czego jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości powtórzę te wypady/przyjazdy. Punktem centralnym tych dwóch miesięcy na pewno był wyjazd do Krakowa z przyjaciółmi, a szczególnie niezapomniany bus z klimatyzacją, która kapała na głowę (: No i jak zwykle był to czas pełen nowych znajomości, kłótni, wrogów i napojów alkoholowych. I tak jak każde wakacje, tak te zakończyły się dla mnie kupowaniem książek do szkoły (w tym roku udało się bez kolejki \m/) i wnerwianiem się na nowy i jakże beznadziejny plan zajęć c:
Reasumując, moje wakacje uznaję za udane i mam nadzieję, że rok szkolny minie szybko i bezboleśnie <:" Blisss (31 sierpnia)
"Wyznaję zasadę, że po dziesięciu miesiącach harówki i ograniczonej wolności należy jak najlepiej wykorzystać niecodzienną ilość czasu i możliwości, jakie dają wakacje. Nie tracąc więc czasu, w weekend, tuż po zakończeniu roku szkolnego pojechałam nad morze. Spędziłam tam kilka dni, czytając książki, spacerując po plaży i zajadając różne pyszności. Przy okazji udało mi się spotkać z przyjaciółką, która szczęśliwym trafem spędzała początek wakacji w tej samej nadmorskiej miejscowości. Po tym bardzo "luźnym" wyjeździe nadszedł czas kolonii, których samych w sobie wyczekiwałam niemal rok. Bądź co bądź, jeżdżę na nie od czterech lat i nadal z zapartym tchem przekraczam bramę zamkową (bo to właśnie w zamku owe kolonie mają miejsce). Oprócz panującego na nich niepowtarzalnego klimatu, są niezwykłą okazją by zobaczyć przyjaciół z całej Polski, z którymi nieraz nie widziałam się od miesięcy lub dłużej. Po dwóch tygodniach nieustannej kreatywności, doświadczenia wszechobecnej magii oraz przebywania z ludźmi, których uwielbia się najbardziej na świecie, policzki bolą od uśmiechania się i to właśnie jest piękne. Z niektórymi musiałam pożegnać się na bardzo długo, a z innymi na nieco krócej - po dwóch tygodniach odpoczynku od intensywnego programu dnia, pojechałam na kolejny turnus. Jak zwykle, to dwanaście fantastycznych dni minęło jak mrugnięcie okiem i wróciłam do domu, uściskawszy się ze wszystkimi z milion razy. Tak nadszedł ostatni tydzień wakacji i gdy sądziłam, że chyba już nic więcej nie może się wydarzyć, dostałam wiadomość o treści "Wbijamy do Kuby od jutra do piątku?", napisaną caps lockiem, świadczącym o wielkim podekscytowaniu nadawcy (które z resztą mi też się udzieliło). Najlepsze jest to, że następnego dnia znów stałam z walizką na dworcu autobusowym i sama nie dowierzałam, że tam jestem. Tak czy siak, po raz kolejny spotkaliśmy się w te wakacje, a te kilka dni spędziliśmy na oglądaniu filmów, jedzeniu i realizowaniu naszych nienormalnych pomysłów. Pisząc to wszystko, mimowolnie się uśmiecham, bo wiem, że nie może być nic lepszego, niż wakacje spędzone z przyjaciółmi. Szczególnie, kiedy na co dzień są bardzo daleko." Lady Adria (31 sierpnia)
* Pozwoliłam sobie dokonać korekty tekstu wypowiedzi oznaczonej gwiazdką.
0 komentarze:
Twój komentarz będzie widoczny po akceptacji administratorki gazetki.