410: Leśne Opowieści 19: Cień nad Nocnym Lasem 7
- Powinien już wrócić - powiedział Geness.
- Martwisz się trochę na zapas - stwierdził Belt i spojrzał na Sanrae z nadzieją na wsparcie.
Wilkołak była subtelna jak rzut kamieniem w czoło.
- Geness ma rację, coś musiało się stać.
Belt westchnął ciężko.
Rozmawiali na skraju wioski, wpatrując się w leśną ścieżkę, tę, na której Belt zaledwie trzy tygodnie wcześniej znalazł ślady Sanrae. Wydawało mu się, że miało to miejsce lata wcześniej, jakby w innej epoce. Teraz spojrzał na przyjaciela. Twarz Genessa była szara, ściągnięta obawą. Stokrotka klapnęła obok niego i nosem trąciła rękę hodowcy. Pogłaskał ją odruchowo. Odetchnął ciężko. Wydawało się, że ledwo powstrzymuje łzy. Belt wcale się nie dziwił. Sam nie wyobrażał sobie życia bez Stokrotki, a Geness opiekował się Furiatem znacznie dłużej.
- Najgorsze jest to, że musimy tutaj tak tkwić - powiedział cicho Geness. - Nawet nie wiemy, co się wydarzyło, ani jak możemy mu pomóc. A on jest tam sam...
Stokrotka poderwała się nagle i ryknęła głośno, radośnie. Z nieba odpowiedział jej podobny krzyk. Smoczyca warknęła cicho. Jej radość zniknęła.
- To nie Furiat - powiedziała.
- Dziki smok? - spytał z niepokojem Belt.
- Nie sądzę.
Ujrzeli go już po chwili. Smok Burzy, młodszy od Furiata, ale starszy od Stokrotki, wylądował przed nimi.
- Mam wiadomość od hodowcy Sulivana z północnej części Nocnego Lasu - powiedział. - Do przekazania wszystkim hodowcom, których napotkam. Coś zstąpiło na ziemię. Ogromna, niszczycielska bestia atakuje Las.
- Widziałeś ją? - spytał Geness.
Smok obrócił na niego oczy. Przez chwilę przyglądali się sobie, człowiek i gad.
- Przybyła w ślad za Smokiem Ognia, który spadł z nieba kawałek od naszej wioski - powiedział cicho.
- Furiat! - wykrzyknął Geness. - Co z nim?
Smok Burzy przez długą chwilę nie odpowiadał.
- Był poważnie ranny - stwierdził wreszcie. - Zdołał wylądować, chociaż złamał sobie przy tym łapę, kilka żeber i jedyne ocalałe skrzydło. Zabraliśmy go do wioski, ale w kilka godzin później ujrzeliśmy na niebie tę bestię... była gigantyczna. Jej skrzydła przysłoniły światło słońca. Furiat pomagał nam walczyć, ale byliśmy bez szans. Wszyscy ludzie, Furiat, mój hodowca, jego pozostałe smoki... wysłał mnie, bym ostrzegł cały Nocny Las. Tam nie przeżył nikt. - Schylił nisko łeb. - Jeżeli wiecie cokolwiek...
- Osser-Thanin - powiedziała nagle Sanrae.
Belt obejrzał się na nią. Nigdy nie słyszał, by głos wilkołak tak drżał. Brzmiał w nim strach, a w różowych oczach kobiety pojawiły się łzy. Objęła się mocno ramionami.
- To stworzenie nazywa się Osser-Thanin, Niszczyciel, a jego przyjście zapowiadają pradawne proroctwa wyryte na murach Nory - ciągnęła. - Ma przetrzeć drogę bestiom spoza świata, wygnanym stąd przez naszych bogów.
- Jak to "przetrzeć drogę"? - jęknął Belt.
- Zabijając mieszkańców tej ziemi i zmieniając ją w wyjałowioną pustynię, podobną do ich świata.
Geness przygryzł wargi.
- Co możemy zrobić, Sanrae? - spytał.
- Pełnia za dwa dni - odrzekła. - Musimy dotrzeć w tym czasie do Ołtarza Ofiarnego.
- Ołtarza Ofiarnego? - powtórzył Belt. - Tego, na którym zmienia się smoki w lisze?
- Tak - odrzekła Sanrae.
- I co wtedy?
Jej twarz drgnęła. Palce powędrowały do kła, który nosiła na szyi. Przełknęła ślinę, ale nie dygotała już, a łzy wysychały na jej policzkach.
- I co wtedy? - powtórzył Belt.
- Ja wiem, co muszę zrobić - powiedziała ostro. - Pomożesz mi czy nie?
Popatrzył na nią bez zrozumienia, zastanawiając się, czy to nie jakiś przeklęty podstęp. W końcu jednak, była wilkołakiem...
- Jeżeli mamy być tam na czas, trzeba się zbierać - powiedział Geness.
Stokrotka warknęła pytająco. Belt odwrócił się do przyjaciela. Geness wyprostował zgarbione smutkiem plecy. Jego twarz zastygła w wyrazie determinacji.
- Dziękujemy ci za wiadomość - powiedział do Smoka Burzy. - Zaniesiesz ją klanom?
- Oczywiście - zapewnił gad.
- Czy wiesz, jak zniszczyć tę kreaturę? - zwrócił się Geness do Sanrae.
- Wiem - odrzekła. - Ale cena jest wysoka.
- Czy będzie nam potrzebne Ostrze Ofiarne? Albo ktoś, kto zna Rytuał?
- Nie musimy nic przygotowywać.
Geness skinął głową i odszedł. Belt pospieszył za nim.
- Jesteś pewien, że...?
Geness obrócił się do niego. W oczach stały mu łzy.
- Znałeś Sulivana? - spytał.
Belt pokręcił głową.
- Był zdolnym szczylem, który mógł zajść naprawdę wysoko i miał ogromne serce dla smoków. Prawdziwym hodowcom z ideami i masą zaangażowania. A Furiat był najwspanialszym towarzyszem na świecie. Możemy zatrzymać kreaturę, która ich zabiła. Czy to nie jest warte każdej ceny?
- Nie wiem, czy każdej, Geness - wyznał Belt.
- Ale ja wiem. A teraz daj mi spokój i zbieraj się do drogi lub wracaj do klanów z podkulonym ogonem.
- Martwisz się trochę na zapas - stwierdził Belt i spojrzał na Sanrae z nadzieją na wsparcie.
Wilkołak była subtelna jak rzut kamieniem w czoło.
- Geness ma rację, coś musiało się stać.
Belt westchnął ciężko.
Rozmawiali na skraju wioski, wpatrując się w leśną ścieżkę, tę, na której Belt zaledwie trzy tygodnie wcześniej znalazł ślady Sanrae. Wydawało mu się, że miało to miejsce lata wcześniej, jakby w innej epoce. Teraz spojrzał na przyjaciela. Twarz Genessa była szara, ściągnięta obawą. Stokrotka klapnęła obok niego i nosem trąciła rękę hodowcy. Pogłaskał ją odruchowo. Odetchnął ciężko. Wydawało się, że ledwo powstrzymuje łzy. Belt wcale się nie dziwił. Sam nie wyobrażał sobie życia bez Stokrotki, a Geness opiekował się Furiatem znacznie dłużej.
- Najgorsze jest to, że musimy tutaj tak tkwić - powiedział cicho Geness. - Nawet nie wiemy, co się wydarzyło, ani jak możemy mu pomóc. A on jest tam sam...
Stokrotka poderwała się nagle i ryknęła głośno, radośnie. Z nieba odpowiedział jej podobny krzyk. Smoczyca warknęła cicho. Jej radość zniknęła.
- To nie Furiat - powiedziała.
- Dziki smok? - spytał z niepokojem Belt.
- Nie sądzę.
Ujrzeli go już po chwili. Smok Burzy, młodszy od Furiata, ale starszy od Stokrotki, wylądował przed nimi.
- Mam wiadomość od hodowcy Sulivana z północnej części Nocnego Lasu - powiedział. - Do przekazania wszystkim hodowcom, których napotkam. Coś zstąpiło na ziemię. Ogromna, niszczycielska bestia atakuje Las.
- Widziałeś ją? - spytał Geness.
Smok obrócił na niego oczy. Przez chwilę przyglądali się sobie, człowiek i gad.
- Przybyła w ślad za Smokiem Ognia, który spadł z nieba kawałek od naszej wioski - powiedział cicho.
- Furiat! - wykrzyknął Geness. - Co z nim?
Smok Burzy przez długą chwilę nie odpowiadał.
- Był poważnie ranny - stwierdził wreszcie. - Zdołał wylądować, chociaż złamał sobie przy tym łapę, kilka żeber i jedyne ocalałe skrzydło. Zabraliśmy go do wioski, ale w kilka godzin później ujrzeliśmy na niebie tę bestię... była gigantyczna. Jej skrzydła przysłoniły światło słońca. Furiat pomagał nam walczyć, ale byliśmy bez szans. Wszyscy ludzie, Furiat, mój hodowca, jego pozostałe smoki... wysłał mnie, bym ostrzegł cały Nocny Las. Tam nie przeżył nikt. - Schylił nisko łeb. - Jeżeli wiecie cokolwiek...
- Osser-Thanin - powiedziała nagle Sanrae.
Belt obejrzał się na nią. Nigdy nie słyszał, by głos wilkołak tak drżał. Brzmiał w nim strach, a w różowych oczach kobiety pojawiły się łzy. Objęła się mocno ramionami.
- To stworzenie nazywa się Osser-Thanin, Niszczyciel, a jego przyjście zapowiadają pradawne proroctwa wyryte na murach Nory - ciągnęła. - Ma przetrzeć drogę bestiom spoza świata, wygnanym stąd przez naszych bogów.
- Jak to "przetrzeć drogę"? - jęknął Belt.
- Zabijając mieszkańców tej ziemi i zmieniając ją w wyjałowioną pustynię, podobną do ich świata.
Geness przygryzł wargi.
- Co możemy zrobić, Sanrae? - spytał.
- Pełnia za dwa dni - odrzekła. - Musimy dotrzeć w tym czasie do Ołtarza Ofiarnego.
- Ołtarza Ofiarnego? - powtórzył Belt. - Tego, na którym zmienia się smoki w lisze?
- Tak - odrzekła Sanrae.
- I co wtedy?
Jej twarz drgnęła. Palce powędrowały do kła, który nosiła na szyi. Przełknęła ślinę, ale nie dygotała już, a łzy wysychały na jej policzkach.
- I co wtedy? - powtórzył Belt.
- Ja wiem, co muszę zrobić - powiedziała ostro. - Pomożesz mi czy nie?
Popatrzył na nią bez zrozumienia, zastanawiając się, czy to nie jakiś przeklęty podstęp. W końcu jednak, była wilkołakiem...
- Jeżeli mamy być tam na czas, trzeba się zbierać - powiedział Geness.
Stokrotka warknęła pytająco. Belt odwrócił się do przyjaciela. Geness wyprostował zgarbione smutkiem plecy. Jego twarz zastygła w wyrazie determinacji.
- Dziękujemy ci za wiadomość - powiedział do Smoka Burzy. - Zaniesiesz ją klanom?
- Oczywiście - zapewnił gad.
- Czy wiesz, jak zniszczyć tę kreaturę? - zwrócił się Geness do Sanrae.
- Wiem - odrzekła. - Ale cena jest wysoka.
- Czy będzie nam potrzebne Ostrze Ofiarne? Albo ktoś, kto zna Rytuał?
- Nie musimy nic przygotowywać.
Geness skinął głową i odszedł. Belt pospieszył za nim.
- Jesteś pewien, że...?
Geness obrócił się do niego. W oczach stały mu łzy.
- Znałeś Sulivana? - spytał.
Belt pokręcił głową.
- Był zdolnym szczylem, który mógł zajść naprawdę wysoko i miał ogromne serce dla smoków. Prawdziwym hodowcom z ideami i masą zaangażowania. A Furiat był najwspanialszym towarzyszem na świecie. Możemy zatrzymać kreaturę, która ich zabiła. Czy to nie jest warte każdej ceny?
- Nie wiem, czy każdej, Geness - wyznał Belt.
- Ale ja wiem. A teraz daj mi spokój i zbieraj się do drogi lub wracaj do klanów z podkulonym ogonem.
Hrabia Cerro |
Trzecia od końca wypowiedź- Prawdziwym hodowcĄ, nie hodowcom. Literówka ;)
OdpowiedzUsuńo.O
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, strasznie bzdurny błąd.
Chyba, że to ktoś tak mądrze zrobił korekt, to wtedy jego/jej/ich wina.
C.