654: Kronika poszukiwań Cath - część pierwsza, czyli zgłoszenia
Dla pełnego zrozumienia poniższego artykułu przydatna jest pobieżna przynajmniej znajomość tego tematu.
Akayla: Dobra, pierwszy artykuł z nowej serii. Na sam początek może napiszę, skąd się tu wzięłam. Otóż Syrus to ja. Syrus, Enara i ta ruda, Smoczyca, która pojawiła się tuż przed wyjazdem Vistach. Trzy postaci NPC. Mało, ale wpływ na prowadzenie i tak jest. Jakiś tam.
Akayla: Dobra, pierwszy artykuł z nowej serii. Na sam początek może napiszę, skąd się tu wzięłam. Otóż Syrus to ja. Syrus, Enara i ta ruda, Smoczyca, która pojawiła się tuż przed wyjazdem Vistach. Trzy postaci NPC. Mało, ale wpływ na prowadzenie i tak jest. Jakiś tam.
W porządku. Punkt "co ja tu robię?" odhaczony. Teraz na poważnie. Od czego zaczniemy naszą serię, Cerro?
Cerro: Sugeruję zacząć od początku. Czyli - zgłoszenia. Z tego, co pamiętam, pierwszy na horyzoncie pojawił się Na'vi... chociaż, patrząc z perspektywy czasu miał całkiem oryginalne umiejętności. Nie wiem, czy przydatne, ale...
A: *paczy w kartę* Ano oryginalne. I nie takie znowuż nieprzydatne. Aktywne miał niezłe. Choć co do umiejętności pasywnych mam wątpliwości. *rozważa, na co komu umiejętności walki trzema typami broni, jakby jeden nie wystarczył*
C: Jakby w ogóle broń była potrzebna. Potem zjawiła się Vel jakoby promyk słońca. I przyjęliśmy ją. W pierwszym podejściu. Następnie zaś prawdziwa perełka, której oczy szczyciły się fioletowymi cętkami (?) i która połykała bliznę na twarzy swej... czyli Jovra Mhriess, wersja alfa.
A: *wspomina potwory* Broń zdecydowanie jest potrzebna. Broń lub magia. Taka kulka ognia równie dobra jak miecz w końcu...
Ach, tak. Jovra. Och, Cerro, nie narzekaj, proszę cię. Nie było aż tak źle... przynajmniej nie było tam słynnej w późniejszym czasie "umiejętności, którą chcą wszyscy".
Tak, a kto potem był...? Ach. Zgłoszenie dla śmiechu. Jak to tam było...? Modyfikatory ataku, cytuję: "cios ''z liścia''(1 poziom) kopniak obiema nogami na raz{3 poziom)". To dopiero było mistrzostwo.
C: Ja wciąż nie jestem pewna, czy to zgłoszenie powstało na poważnie. "Upierdliwa, czasami miła, zbiera gry komputerowe, boi się cyganów"...
Następny był niedoszły pirat (niedoszły, bo miał oko, chociaż je zasłaniał) i chyba od niego zaczęła się moda na cichochodzącychinfrawizyjnychskrytobójczych. Która później zmieniła się w coś w rodzaju ogólnego trendu.
Następny był Shenlong, gracz, który radził sobie bardzo dobrze.
A: Czas przeszły jest jak najbardziej na miejscu.
Jego karta... niezła była. Rozbudowana. Co nie zmienia faktu, że zrobił z siebie mutanta. 213 lat to jednak lekka przesada. Podobnie jak miecz o długości większej niż wynosił jego wzrost (podany co do centymetra!). I ten ptaszek. Pył. Wróbelek zdolny do uniesienia trzech kilo. Aha. *z powagą kiwa głową* Do tego zwierzątka od początku byłam sceptyczna. Fantastyka fantastyką, granice istnieją.
Ach, zapomniałabym! Shenlong się wysilił i dopisał historię! Cóż, przywiodła mi na myśl Rorana Młotorękiego z "Eragona", postać znienawidzoną przez czytelników... między innymi dlatego, że "Swego czasu udało mi się nawet wybić do nogi dwusetkowy oddział w pojedynkę, bo dowódca kretyn nie zaplanował odwrotu i trza było kamratów ratować." *gwiżdże*
Swoją drogą, dziwne, że facet mający ponad dwa metry wzrostu z tak olbrzymim mieczem na plecach mógł kiedykolwiek nauczyć się bezszelestnego chodzenia... przecież to umiejętność zabójcy, nie zabijaki! Dwa różne pojęcia, proszę nie mylić! *mina wykładowcy*
C: Nic to. Wzięliśmy. Drogą demokratycznego głosowania.
Później nastąpił... ach, tak. Mój ulubiony. Ten, który "ma wiele kochanek i w sumie to jest jego hobby, a mianowicie uwielbia kusić kobiety, by je potem wykorzystać na różne sposoby". Jak ustaliliśmy, jednym z nich było rzucanie kobietą we wroga.
Ale przynajmniej miał smoka. W sumie mnie to ciągle zastanawia - czemu, mogąc wziąć sobie smoka za towarzysza, mało kto z tego przywileju skorzystał?
Następna karta. Ona miała ciekawy zestaw umiejętności. Taki, który naprawdę mógł się przydać. Opatrywanie Ran, Polimorfia, ciutek magii, zawsze mile widziane trucizny... cóż z tego, skoro karta była pisana od podpunktów?
A: Nie tylko to, że od podpunktów. Nawet dostaliśmy obrazki, gdybyśmy przypadkiem, bogowie brońcie, nie wiedzieli, jak sobie wspomnianą postać, jej uzbrojenie i wierzchowca wyobrazić.
Następna. Marysia. Przyjęta, choć bez szału i wielkich wrzasków na "tak" ze strony Redakcji. I na chwilę obecną rozgrywki już radośnie zżerana przez robaczki.
Ona stylizowała się na Araba najwyraźniej... przynajmniej pod względem karnacji i ubioru. Warto dodać, że na Araba płci męskiej, bo twarzyczki bynajmniej nie zasłaniała. A szkoda. Bo może gdyby to robiła, nie zostałaby rozpoznana jako wampir przez łowców wampirów...
C: Mylisz postaci, to MaRyan zarżnęli łowcy wampirów
I nie na Araba, ale na postać z Diuny, ty nieoczytana ty.
Następna karta. Eee. Nie, może pominę. Bo tu nawet nie ma się śmiać z czego. Cytując rubryczkę wygląd:
Wygląd: Szare oczy, długie i ciemne włosy, 165cm wzrostu, smukła sylwetka
Koniec opisu wyglądu.
Wtedy właśnie załamaliśmy się. Wszyscy.
A: Ojej. Faktycznie. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. (to dlatego, że obie na "mar"...)
Tak. Tamta karta była po prostu żałosna. Więc lepiej idźmy dalej...
Arakiel! Jego przyjęliśmy. Dobra karta, która przywraca wiarę w ludzi. Choć samej postaci przynajmniej wygląd był ekscentryczny. Bo kto by się spodziewał krasnoluda-murzyna z nieprawdopodobną ilością włosów na ciele?
C: Nie wspominając o tym, że Arakiel jako pierwszy i ostatni przejrzał prawdziwą tożsamość Syrusa - Wuja Sama.
Następnie Bialy_Wiatr wykazał się samozaparciem i zrobił poprawkę karty. Naprawdę solidną poprawkę, dzięki której Mhriess jest teraz w gronie zawodników. Co więcej - zawodników żywych i w grze.
Jako następną kartę złożyła Vistach, później nastąpił wysyp... i nagle odkryliśmy, że zamiast kłopotu "nie mamy graczy" mamy kłopot "kuhczę, kogo wybrać?".
Pominę może kilka kart - w tym skądinąd znakomitą KP Ariedale - i przejdę od razu do MaRyan, która zaskoczyła mnie... hmm... ciekawą koncepcją postaci.
A: Hej. To nie jest Wujek Sam. To jest Wujaszek Satoru!
MaRyan. Właśnie. To jest ta, która jako pierwsza żarła glebę, bo wpadła na łowców wampirów. Fakt, koncepcja postaci ciekawa. Pół elf, pół wampir. I nie było cichego chodu. Po nadmiarze postaci z tą umiejętnością przemawiało to dla niej na plus. I miała smoka! Jakaż szkoda, że wahała się z jego użyciem zbyt długo.
C: Tak. I po długich naradach, wyłoniliśmy naszych zawodników, nasz dream team - Shenlonga13, Marysię, Vel, Arakiela, Nicole (wtedy jeszcze NicoleE *ociera łezkę rozrzewnienia*), Vistach i MaRyan.
0 komentarze:
Twój komentarz będzie widoczny po akceptacji administratorki gazetki.