172: Leśne opowieści 8: Przygoda Ney 7
Władca nie pragnął rozlewu krwi lecz hodowcy byli nastawieni na wojnę. Nikt nie ufał nekromancie. Bitwa o Las rozpoczęła się. Dla Ney była to także walka o swojego smoka
Zapadł już zmrok. Ney myślała jak wyrwać Avirreno ze szponów Falerthina. Przypomniała sobie historię z dzieciństwa o Mrocznym Bractwie. Podobno ci mędrcy znają odpowiedź na każde pytanie. Nikt nie wie jednak, gdzie przebywają. Wielu śmiałków próbowało podążać za nimi mając nadzieję, że doprowadzą ich do swojej fortecy. Żadnemu z nich się to nie udało, albowiem Mroczni Bracia rozpływali się w gęstej mgle zalegającej część Nibby. O dziwo, starców tych można często spotkać w Górnym Teaeth i porozmawiać z nimi. Nie chcą jednak zdradzać, gdzie mieszkają. Ney potrzebowała ich pomocy, więc udała się na targowisko, gdzie widuje się Braci kupujących przeróżne rośliny i zwierzęta.
Idąc skrótem przystanęła na chwilę przy starym legowisku Avi. Spojrzała na czarne piórka pozostałe po smoku. Poczuła ucisk na sercu, a po jej policzku popłynęła srebrzysta łza. Nie mogła dłużej czekać, musiała iść na targowisko. Jedno z piór leżących koło jej nogi wydało jej się błysnąć. Podniosła je. Nie było w nim nic szczególnego, oprócz tego, że nie należało do ptaka. Mimo to dziewczyna schowała je na pamiątkę. Może już nigdy nie zobaczyć swojej smoczycy.
Targowisko było opustoszałe. Najwyraźniej wszyscy przygotowują się do bitwy. Na spotkanie Braci były marne szanse. Ney z każdą minutą traciła nadzieję. Każdy, kto przechodził koło straganów nie był ani starcem, ani dorosłym hodowcą. Błądząc pomiędzy stolikami i półkami zauważyła wysoką osobę w czarnym płaszczu idącą chwiejnym, lecz dostojnym krokiem. To mógł być jeden z Mrocznych Braci. Nie czekając krzyknęła w jego stronę:
- Przepraszam, czy możesz mi pomóc? Mężczyzna obrócił się i spojrzał na Ney. Dziewczyna zachwiała się, obraz w jej oczach pociemniał. Upadła na ziemię.
Obudziła się w wysokiej komnacie, do której światło wpadało przez ogromne witraże.
- Dzień dobry, moje dziecko – usłyszała za sobą. Obróciła się i zamarła w bezruchu ze zdumienia. Stał tam starzec z długą do pasa i prawie białą brodą, lekko przygarbiony, o oczach czysto błękitnych i ciepłym, choć przenikliwym spojrzeniu.
- Kim jesteś? Skąd się tu wzięłam? Co się w ogóle stało? Moje dłonie… Czemu tak pieką?
- Powoli. Nie śpiesz się. Nic ci tu nie grozi. Wszyscy wiemy kim jesteś, Ney i dlaczego zależało ci na odnalezieniu nas. Tak, to my jesteśmy Mrocznym Bractwem. Nazywam się Laosieere, co w języku smoków znaczy Opiekun Dusz.
- Jak to możliwe? Zemdlałam. – Dziewczyna zamyśliła się chwilę. Przypomniała sobie coś, co mogło być istotne w tej sytuacji. – Pamiętam ogień. Targowisko spłonęło?
- Moja droga, nie zemdlałaś, a targowisko stoi całe i nietknięte. To była wizja. A dokładniej zapamiętana scena z życia twojego smoka. Masz przy sobie coś co należy do Avi i to coś płonęło, kiedy trzymałaś je w dłoniach. Łączy cię z nią tajemnicza więź. Sami nie jesteśmy pewni co ją tworzy i umacnia.
- Wiesz o istnieniu Avirreno? Jak to możliwe? Nie ważne…. Chcę ją uratować. Proszę pomóżcie mi. Co mam robić?
- To, co stworzone przez dobro, pojmane przez zło, Wężowy Sztylet jedynie ocalić zdoła. Czy dobrze użyty zostanie? To od posiadacza tego daru zależy. Aby go użyć imię zmienić musisz. – mówiąc to wręczył Ney ostry i połyskujący w świetle sztylet. Wszystko dookoła zaczęło się rozpływać. Komnata przemieniła się w mgłę, a Laosieere zniknął.
- Zaczekaj! Jak mam go użyć? – Krzyknęła dziewczyna. Usłyszała tylko niknące echo:
- Odpowiedz jest w tobie. Od dzisiaj imię nowe brzmi Averris…
Obudziła się w wysokiej komnacie, do której światło wpadało przez ogromne witraże.
- Dzień dobry, moje dziecko – usłyszała za sobą. Obróciła się i zamarła w bezruchu ze zdumienia. Stał tam starzec z długą do pasa i prawie białą brodą, lekko przygarbiony, o oczach czysto błękitnych i ciepłym, choć przenikliwym spojrzeniu.
- Kim jesteś? Skąd się tu wzięłam? Co się w ogóle stało? Moje dłonie… Czemu tak pieką?
- Powoli. Nie śpiesz się. Nic ci tu nie grozi. Wszyscy wiemy kim jesteś, Ney i dlaczego zależało ci na odnalezieniu nas. Tak, to my jesteśmy Mrocznym Bractwem. Nazywam się Laosieere, co w języku smoków znaczy Opiekun Dusz.
- Jak to możliwe? Zemdlałam. – Dziewczyna zamyśliła się chwilę. Przypomniała sobie coś, co mogło być istotne w tej sytuacji. – Pamiętam ogień. Targowisko spłonęło?
- Moja droga, nie zemdlałaś, a targowisko stoi całe i nietknięte. To była wizja. A dokładniej zapamiętana scena z życia twojego smoka. Masz przy sobie coś co należy do Avi i to coś płonęło, kiedy trzymałaś je w dłoniach. Łączy cię z nią tajemnicza więź. Sami nie jesteśmy pewni co ją tworzy i umacnia.
- Wiesz o istnieniu Avirreno? Jak to możliwe? Nie ważne…. Chcę ją uratować. Proszę pomóżcie mi. Co mam robić?
- To, co stworzone przez dobro, pojmane przez zło, Wężowy Sztylet jedynie ocalić zdoła. Czy dobrze użyty zostanie? To od posiadacza tego daru zależy. Aby go użyć imię zmienić musisz. – mówiąc to wręczył Ney ostry i połyskujący w świetle sztylet. Wszystko dookoła zaczęło się rozpływać. Komnata przemieniła się w mgłę, a Laosieere zniknął.
- Zaczekaj! Jak mam go użyć? – Krzyknęła dziewczyna. Usłyszała tylko niknące echo:
- Odpowiedz jest w tobie. Od dzisiaj imię nowe brzmi Averris…
Averris |
To Mroczne Bractwo jest niezrozumiałe, gadają zagadkami i zmieniają się w mgłę jak jakieś wampiry z Legacy of Kain. Czyje imie to Averris? Smoka? Dziewczyny? Niech zgadnę, wężowy sztylet to Osztrze Ofiarne? A Dawca Imion jest Jednym z Mrocznych?
OdpowiedzUsuńciemniak jestes i tyle, jak nie potrafisz czytać ze zrozumieniem to nie czytaj bo wsyzstko było wyjasnione.
OdpowiedzUsuń