309: Pod redakcyjną lupą: Szczęśliwe dni
Piękne Panie i Przystojni Panowie! Ja – Magpie. – mam zaszczyt powitać Was ponownie i przedstawić kolejną książkę.
Przyznam, że długo zastanawiałem się nad wyborem, bowiem zależy mi na tym, by trafić do jak najszerszego grona potencjalnych czytelników, ale też nie chcę uogólniać, dlatego pozwólcie, Panie i Panowie, że opiszę coś, co znów odpasowało mi. I nie mówcie, że jestem megalomanem! To wszystko dla Was, moi milusińscy… ; )
Tytuł: SZCZĘŚLIWE DNI (fr. Les Jours heureux)
Autor: Laurent GRAFF
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania w Polsce: 2009 (wyd.I)
Rodzaj/gatunek: (nie potrafię tego sklasyfikować, być może nie jestem obiektywny, powiedzmy, że…) LITRATURA FRANCUSKA
Cena: 24.90zł (Jednak w Matrasie udało mi się ją kupić za 4.90zł)
Liczba stron: 125
Mówi się ‘nie oceniaj książki po okładce’, ale właśnie w tym przypadku moją uwagę zwróciła właśnie ona, a ściślej mówiąc obwoluta na okładce. Prostota, elegancja, minimalizm (jak się później okazało, dobrze odzwierciedlała treść). Lubię to. W dodatku, gdy zdjąłem obwolutę, ukazało się całkowicie czarne tło, bez napisów, z jednym jedynym elementem: białą gałęzią drzewa. Zresztą, nie będę Wam tego opisywać, z łatwością można znaleźć to w Internecie (woojek google wie wszystko!), a jeszcze lepiej byłoby, jakbyście mogli dotknąć książki i ocenić samodzielnie.
Teraz pozwólcie, moi drodzy, że przejdę do treści w odrobinę nietypowy sposób…
Pomyśl sobie, że na osiemnaste urodziny nie planujesz imprezy, nie wymyślasz listy gości i nie myślisz o alkoholu, tylko o… grobie, który będziesz mógł sobie kupić za pieniądze zbierane przez rodziców. Bo przecież wiesz, że przeżyłeś już wszystko co najpiękniejsze, nic już Cię nie będzie ekscytować - najwyższa pora pomyśleć o przyszłości. Trzeba kupić własne dwa metry kwadratowe na wieczność.
W sam raz. Pozostaje jeszcze tylko wybrać epitafium… To musi być coś wyjątkowego, coś, co będzie przypominać rodzinie (którą ewentualnie założysz) o Tobie.
W wieku trzydziestu pięciu lat przeprowadzasz się do domu spokojnej starości. Poznajesz tutejszych bywalców, tolerujesz ich i słuchasz i ciągle przekonujesz personel, że jest z Tobą wszystko w porządku, że wcale nie zwariowałeś, chcesz jedynie przystosować się do śmierci, która przecież jest z nami nierozerwalnie złączona, która nas otacza. Ciągle myślisz o epitafium, niemalże obsesyjnie.
Dni urozmaicają Ci wycieczki organizowane raz na jakiś czas, jakiś mały skandal (‘czy wiesz co zrobiła Angelina Jolie!?)... Czasem nawet ktoś umiera, albo przybywa nowa osoba. Oczywiście nie możesz się spodziewać, że jedną z nich (zarówno ta przybywającą jak i umierającą) będzie ktoś tak całkowicie zwyczajny, że aż wyjątkowy: Mireille. Starsza kobieta poprosi Cię o to, byś spełnił jej największe marzenie... Zrobisz to i przełamiesz budowaną przez lata apatię? Potrafiłbyś świadomie odważyć się na coś takiego?
I teraz, Drogie Panie i Panowie, wybór pozostawiam Wam. Uprzedzam jednak, że nie znajdziecie tu wielce rozbudowanej fabuły, wnikliwie opisanych wątków czy głębokich rozważań nad psychiką postaci. Tu musicie pomyśleć sami. Tu musicie sami poczuć. Piękno tej książki polega na prostocie. Prostocie (nie mylcie, proszę, prostoty z płytkością!) i uniwersalności – każdy może zrozumieć opowieść w inny sposób, wyciągnąć inne wnioski. Załamać się albo odżyć.
Lub po prostu uznać, że nie tego szukał i odłożyć ‘Szczęśliwe Dni’ na półkę.
Ja lubię do tego wracać, gdy chcę sobie przypomnieć, dlaczego ze szczerym sumieniem mogę powiedzieć, że niczego w moim życiu nie żałuję.
Z całym należytym szacunkiem.
Magpie.
Czy wiesz, że… ?
INKABUŁ to umowna nazwa pierwszych drukowanych książek? Wzięła się ona od łacińskiego słowa incunabula czyli kołyska. Same książki miały jak najbardziej przypominać te pisane ręcznie i były niebotycznie drogie.
Przyznam, że długo zastanawiałem się nad wyborem, bowiem zależy mi na tym, by trafić do jak najszerszego grona potencjalnych czytelników, ale też nie chcę uogólniać, dlatego pozwólcie, Panie i Panowie, że opiszę coś, co znów odpasowało mi. I nie mówcie, że jestem megalomanem! To wszystko dla Was, moi milusińscy… ; )
Tytuł: SZCZĘŚLIWE DNI (fr. Les Jours heureux)
Autor: Laurent GRAFF
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania w Polsce: 2009 (wyd.I)
Rodzaj/gatunek: (nie potrafię tego sklasyfikować, być może nie jestem obiektywny, powiedzmy, że…) LITRATURA FRANCUSKA
Cena: 24.90zł (Jednak w Matrasie udało mi się ją kupić za 4.90zł)
Liczba stron: 125
Mówi się ‘nie oceniaj książki po okładce’, ale właśnie w tym przypadku moją uwagę zwróciła właśnie ona, a ściślej mówiąc obwoluta na okładce. Prostota, elegancja, minimalizm (jak się później okazało, dobrze odzwierciedlała treść). Lubię to. W dodatku, gdy zdjąłem obwolutę, ukazało się całkowicie czarne tło, bez napisów, z jednym jedynym elementem: białą gałęzią drzewa. Zresztą, nie będę Wam tego opisywać, z łatwością można znaleźć to w Internecie (woojek google wie wszystko!), a jeszcze lepiej byłoby, jakbyście mogli dotknąć książki i ocenić samodzielnie.
Teraz pozwólcie, moi drodzy, że przejdę do treści w odrobinę nietypowy sposób…
Pomyśl sobie, że na osiemnaste urodziny nie planujesz imprezy, nie wymyślasz listy gości i nie myślisz o alkoholu, tylko o… grobie, który będziesz mógł sobie kupić za pieniądze zbierane przez rodziców. Bo przecież wiesz, że przeżyłeś już wszystko co najpiękniejsze, nic już Cię nie będzie ekscytować - najwyższa pora pomyśleć o przyszłości. Trzeba kupić własne dwa metry kwadratowe na wieczność.
W sam raz. Pozostaje jeszcze tylko wybrać epitafium… To musi być coś wyjątkowego, coś, co będzie przypominać rodzinie (którą ewentualnie założysz) o Tobie.
W wieku trzydziestu pięciu lat przeprowadzasz się do domu spokojnej starości. Poznajesz tutejszych bywalców, tolerujesz ich i słuchasz i ciągle przekonujesz personel, że jest z Tobą wszystko w porządku, że wcale nie zwariowałeś, chcesz jedynie przystosować się do śmierci, która przecież jest z nami nierozerwalnie złączona, która nas otacza. Ciągle myślisz o epitafium, niemalże obsesyjnie.
Dni urozmaicają Ci wycieczki organizowane raz na jakiś czas, jakiś mały skandal (‘czy wiesz co zrobiła Angelina Jolie!?)... Czasem nawet ktoś umiera, albo przybywa nowa osoba. Oczywiście nie możesz się spodziewać, że jedną z nich (zarówno ta przybywającą jak i umierającą) będzie ktoś tak całkowicie zwyczajny, że aż wyjątkowy: Mireille. Starsza kobieta poprosi Cię o to, byś spełnił jej największe marzenie... Zrobisz to i przełamiesz budowaną przez lata apatię? Potrafiłbyś świadomie odważyć się na coś takiego?
I teraz, Drogie Panie i Panowie, wybór pozostawiam Wam. Uprzedzam jednak, że nie znajdziecie tu wielce rozbudowanej fabuły, wnikliwie opisanych wątków czy głębokich rozważań nad psychiką postaci. Tu musicie pomyśleć sami. Tu musicie sami poczuć. Piękno tej książki polega na prostocie. Prostocie (nie mylcie, proszę, prostoty z płytkością!) i uniwersalności – każdy może zrozumieć opowieść w inny sposób, wyciągnąć inne wnioski. Załamać się albo odżyć.
Lub po prostu uznać, że nie tego szukał i odłożyć ‘Szczęśliwe Dni’ na półkę.
Ja lubię do tego wracać, gdy chcę sobie przypomnieć, dlaczego ze szczerym sumieniem mogę powiedzieć, że niczego w moim życiu nie żałuję.
Z całym należytym szacunkiem.
Magpie.
Czy wiesz, że… ?
INKABUŁ to umowna nazwa pierwszych drukowanych książek? Wzięła się ona od łacińskiego słowa incunabula czyli kołyska. Same książki miały jak najbardziej przypominać te pisane ręcznie i były niebotycznie drogie.
Magpie. |
Piękna recenzja, naprawdę. Potrafisz zachęcić do przeczytania książki... Blatto. Bo to Ty, prawda? Blatta z Circus Sinclair.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie, przepraszam pomyłkę, ale ten styl pisania jest niemalże identyczny, co autora z cyrku. Pochwałę opisu jednak zostawiam, jak była, bez względu na jej twórcę.
Owszem, to ja. Cieszę się, że Ci się podoba. : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
.m.
Owszem, to ja. Cieszę się, że Ci się podoba. : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
.m.