Gazetka iNightwood
  • Strona Główna
  • Co i kiedy?
  • Nasza Ekipa
    • Rekrutacja
    • Kontakt
    • Autorzy iNightwood
  • Smok miesiąca
  • Poradniki graficzne

Polecane

  • Instagram Nightwood
    Nowe posty od Gilfuina!
  • Patronite Nightwood
    Wspomóż finansowo prace nad grą
  • Gilfuin nie żyje
    Ostatnie pożegnanie na Smoczej Wiki

607: Smoki poza NWD: Wyvern

W średniowiecznej Europie rzeczywistość i mniemanie ówczesnych ludzi, o tym co jest realne, miały niewiele wspólnego. W związku z tym ci, którzy mieli ambicje naukowe (choć z perspektywy czasu ich "wiedza o świecie" to solidny stek bzdur) tworzyli bestiariusze. Opisywali w nich stworzenia, które według ówczesnych biologów z całą pewnością istniały. Do takowych zaliczały się między innymi wdzięczne jednorożce, przerażające mantykory czy majestatyczne gryfy. Oprócz tych znanych nam do dziś fantastycznych zwierząt, na kartach bestiariuszy pojawiał się także wyvern. W języku polskim znany jest jako wiwern, wiwerna lub wywerna. Właśnie ze względu na tę rozbieżność w niniejszym artykule przyjęłam nazwę angielską.


Kliknij w obrazek, aby go powiększyć.
Wyvern na pierwszy rzut oka przypomina smoka (choć niekoniecznie jest określany jako jego gatunek) posiadający jedną parę nóg o potężnych, chwytnych szponach. Gad pokryty jest łuskami o zielonym lub piaskowym odcieniu. Ponadto cechą charakterystyczną wyverna jest jadowity grot lub harpun, będący zwieńczeniem ogona, którego jedno uderzenie okazywało się zabójcze. Niektóre przesłania mówią również o trującym ukąszeniu. Istnieje też "morski" wariant wyverna, według którego jaszczurzy ogon jest zastępowany przez rybi.
Poszczególne źródła mówią o rozmaitych  różnicach między wyvernami a smokami, przyjęto jednak, że te pierwsze są słabsze i mniejsze od swoich czteronożnych "kuzynów". Poza tym wyróżnia je nieco dłuższa szyja i ogon oraz smuklejszy korpus. Wyverny o mniejszych gabarytach i w dodatku pozbawione zdolności mowy, ziania ogniem oraz umiejętności władania magią, określane są jako wątlejsi krewniacy smoków właściwych.

W Średniowieczu, podobnie jak smoki, wyverny utożsamiane były z szatanem i siłami zła. Pod postaciami jaszczurów ze skórzastymi skrzydłami przedstawiano biblijne bestie, symbolizujące diabła, z którymi rozprawiali się święci, tacy jak Święty Jerzy, słynny pogromca smoka (można się o nim dowiedzieć więcej w tym artykule). Samo imię wyvernów kojarzone było z nieszczęściem, grzechem i zarazą, którą to stwory rzekomo przenosiły (utarło się, że były winne zachorowaniom na dżumę). Wierzono również, że zamieszkują odległe jaskinie, gdzie gromadzą drogocenne skarby.

 

Wyverny pochodzą prawdopodobnie ze starożytnego ludu, Daków, którzy zamieszkiwali lewy brzeg Dunaju już od 1700 roku przed naszą erą. 106 lat po narodzeniu Chrystusa ich ziemie zostały podbite przez wojowniczych Rzymian, którzy to z kolei przynieśli przynieśli wyverny do Wielkiej Brytanii, prawdopodobnie na godłach wojskowych. To właśnie na wyspach bestie te zyskały swoją obecną nazwę. Prawdopodobnie od rzek płynących po dziś dzień w zachodniej Anglii -Wye i Severn- pochodzi nazwa "wyvern". Poza tym, w Wielkiej Brytanii cieszą się one największą popularnością. Wyverny są tam obecne są w licznych dziełach sztuki, legendach oraz heraldyce. Co ciekawe, pojawiają się także jako maskotki szkół i drużyn sportowych (również w Stanach Zjednoczonych). Wyverny można znaleźć też w wielu grach komputerowych i RPG popularnych na całym świecie oraz literaturze fantasy.

Wracając jednak do heraldyki- wyverny są jednymi ze stworzeń najczęściej pojawiającymi się w brytyjskich herbach. Niekiedy podtrzymują tarczę herbową, umieszczone są w niej jako godło lub stanowią zwieńczenie hełmu. Najbardziej znane wyverny w heraldyce brytyjskiej to: biały wyvern w herbie angielskiego miasta Leicester, złoty wyvern na fladze Wesseksu oraz wyverny w herbie rodu Arbuthnott i Marlborough. W Polsce wyverny - dwunogie jaszczury - również pojawiają się w herbach, choć częściej określa się je mianem żmijów.

Wyverny zdecydowanie cieszą się mniejszą popularnością niż smoki. Niby mniejsze, nie tak inteligentne i wyposażone jedynie w jedną parę nóg często bywają pomijane. Na szczęście są i tacy, którzy usłyszawszy zapierającą dech w piersiach historię, której bohaterem jest wyvern nie powiedzą "Tylko dlaczego to nie był smok? Smoki są fajniejsze!". Bo przecież czy wyverny, tak jak rozsławione smoki, nie są stworami równie tajemniczymi i groźnymi?

W Gazetce iNWD pojawił się już kiedyś artykuł dotyczący wiwerna, postanowiłam jednak rozszerzyć nieco zagadnienie i przekazać więcej informacji o tym dwunożnym krewniaku smoka. 


Zobacz także:
Smoki w heraldyce polskiej
Lady Adria
Smoki Ziemiomorza
Bazyliszek

606: Temat miesiąca 16: Najlepsze konkursy Małej Sceny - część I

Jakiś czas temu odwiedzający gazetkę mieli okazję zagłosować na najlepszy konkurs, jaki odbył się na Małej Scenie; gwoli ścisłości dla niezaznajomionych ze wszystkimi zakamarkami Nightwood, jest to miejsce na Zgromadzeniu, w którym można wziąć udział w konkursach organizowanych przez innych użytkowników. Naturalnie, na zwycięzców czekają często cenne nagrody.

Wśród nich znajdują się również te najbardziej prestiżowe, których nie kupimy za srebro ni rubiny: dodatkowe limity na przygarnięcie bestii, unikalne żywioły smoków oraz ordery. Naiwny byłby jednak ten, kto uznałby, że zdobycie ich nie wymaga wysiłku! We wszystkich trzeba się zaangażować oraz nieco pogimnastykować. Inne wymagają szczególnego talentu lub sposobu myślenia.
Podsumowując: Waszym zadaniem było wybrać ten, który pod powyższymi względami jest najciekawszy, najbardziej prestiżowy i niezbyt wygórowany pod względem trudności by przeciętny śmiertelnik mógł czerpać przyjemność z samego uczestniczenia w nim. Jednym słowem – najlepszy.

Sam przygotowałem własną listę, więc chyba nadeszła pora by je porównać:

1. Robinsonowie
2. Powiększenie
3. Użyszkodnik
4. Brylantowy Śpiew
5. Super Hodowca
6. Pory roku w NWD (Fimbulvintir, Gwanwynloedd)
7. Głodowe Igrzyska
8. Niesamowity Wyścig
9. CichoŚwietlni
10. Big Brother
11. Nieustraszeni
12. Farciarze
1. Brylantowy Śpiew
2. Super Hodowca
3. Robinsonowie
4. Powiększenie
5. Pory roku w NWD (Fimbulvintir, Gwanwynloedd)
6. Użyszkodnik
7. Niesamowity Wyścig
8. CichoŚwietlni
8. Nieustraszeni
10. Big Brother
10. Farciarze
10. Głodowe Igrzyska


Wyniki trochę mnie zaskoczyły, trochę potwierdziły moje obawy, lecz także i oczekiwania. Poniżej znajdzie się z kolei lista już z konkretnymi opisami i ostatecznym rankingiem. Przyznaję, że bardziej przypomina on moją wersję, lecz uważam, że nie jest tak bez powodu, o czym można się będzie przekonać za chwilę.

10. Nieustraszeni
Listę otworzy drugi, po Big Brotherze, dla którego zabrakło tu miejsca, konkurs Conoscenta. Rodzaj zadań, z jakimi muszą się uporać uczestnicy,  nie jest  ściśle określony. Jedynie w ostatniej, trzeciej edycji otoczka zadań nabrała orientalnego klimatu związanego z nazwą edycji. Zawodnicy, podzieleni początkowo na 3 lub 4 drużyny, mogą  więc zmierzyć się z szyfrem, zadaniem literackim, grą flash, czy podawaniem poprawnych odpowiedzi pod presją czasu. Niektóre z zadań wykonywane są osobno, inne w wyniku pracy zespołowej całego zespołu. Ostatecznie odpada najsłabsza osoba z najsłabszej drużyny. W pewnym momencie drużyny rozpadają się ostatecznie by zawodnicy rywalizowali samodzielnie aż do finału.
Podobnie jak w większości konkursów z listy, zdarzyło mi się wziąć udział w Nieustraszonych i to nawet dwukrotnie. Moje własne wspomnienia są raczej pozytywne – uczestniczenie w kolejnych zadaniach dawało satysfakcję, a prowadzący, pomimo kilku niedomówień jakie miały miejsce  poprowadził rozgrywkę w sposób profesjonalny, jak na osobę, która wciąż w organizowaniu konkursów się wprawia.
Z powodu Użyszkodnika szanse na sworzenie 4. edycji się zmniejszyły, nie jest jednak wykluczone, że autor konkursu kiedyś do niego powróci.
Zwycięzcy konkursu to Vistach, October oraz Grotherd.

9. Głodowe Igrzyska
Konkurs, który niestety nie uzyskał większego rozgłosu, przede wszystkim dzięki niedokończeniu już pierwszej edycji przez Octobera. Rozgrywka oparta jest na systemie Areny z tytułowych Igrzysk Śmierci – książki autorstwa Suzanne Collins (w oryginale „The Hunger Games” czyli właśnie głodowe igrzyska). Uczestnicy musieli zmierzyć się w walce z pozostałymi rywalami oraz nieprzyjaznym otoczeniem areny. Rozbudowany system walk oraz oddziałującego na poczynania graczy środowiska był zapewne przyczyną, dla którego konkurs został niedokończony.
Tym większa szkoda, że, patrząc z materialistycznego punktu widzenia, już podczas rozgrywki, do puli nagród został dodany smok piernika – była i jest to jedyna od dłuższego czasu okazja na zdobycie tego niezwykłego żywiołu.
Na szczęście i nieszczęście – miało miejsce kilka nieoficjalnych prób reaktywowania konkursu; żadna nie zakończyła się powodzeniem. Pozostaje jednak nadzieja, że usłyszymy kiedyś ponownie „Głodowe Igrzyska uważam za otwarte… i niech los zawsze wam sprzyja!”

8. CichoŚwietlni
Chociaż CichoŚwietlni nie mają w nazwie numerka jest to już w rzeczywistości trzecie podejście do przeprowadzenia konkursu noszącego poprzednio nazwę Agent, który z kolei jest modyfikacją programu telewizyjnego o tej samej nazwie.Niezakończone edycje były prowadzone przez Aphexa, natomiast CŚ przez Agathe. Obaj prowadzący byli wspomagani przez klan świątynia Zagubionego Światła.
Pełnym odwzorowaniem oryginalnego pomysłu jest Użyszkodnik. W tej wersji natomiast zawodnicy podzieleni są na dwie drużyny wykonujące zadania powiązane z tematyką filmów i ich produkcji. Każda z nich posiada jednak esencję oryginału jaką jest Agent – osobę, której celem jest przeszkadzanie drużynie bez zdradzania swej tożsamości. Charakterystyczną zmianą są również „Robinsonowie od tyłu” czyli głosowania, na których wyznacza się osobę, która odpadnie w razie przegranej. Oznacza to, że jej los nie jest jeszcze przesądzony, dodaje dreszczyku emocji, a do tego tworzy nowe pole dla kombinacji Agenta.
Podobnie jak w Nieustraszonych, drużyny łączą się później w jedną, zmuszając zawodników do bardziej indywidualnego wykonywania zadań. Odpada wtedy osoba z najgorszym wynikiem. Nieznana jest rola Agentów w połączone drużynie, ponieważ oboje (October, jusha) zostali wyleiminowani przed tym etapem. Ostatecznie zwyciężyła Dosima z drużyny I (co warto wspomnieć, bo uczestnicy zostali podzieleni wg mniej więcej podobnych osobowości oraz znajomości).
Stworzenie drugiej edycji jest brane luźno pod uwagę, lecz jest całkiem prawdopodobne, że doczeka się ona realizacji.

7. Niesamowity Wyścig
Konkurs zorganizowany jest przez Anne Black i oparty na telewizyjnym show o tym samym tytule (w oryginale „The Amazing Race”). Jego charakterystyczną cechą jest współzawodniczenie par zawodników (w telewizyjnej wersji są to najczęściej członkowie rodziny i przyjaciele, w forumowej użytym przez prowadzącą określeniem była po prostu „więź” czyli w praktyce parami byli dobrzy znajomi).
Podróżowanie po świecie zostało tutaj zastąpione grzebaniem w czeluściach internetu, nie zmieniło się natomiast rozwiązywanie zagadek w celu przejścia do kolejnych etapów… i kolejnych zagadek, często karkołomnych, zmuszających do wypalenia mózgu i wypatrzenia gałek ocznych (to samo dotyczy zadań „luźniejszych”, niezwiązanych koniecznie z interpretowaniem na pozór niezrozumiałego bełkotu przy nie mniej zrozumiałej podpowiedzi). Oczywiście, wszystkie zadania okazywały się być bardzo proste, gdy tylko został ogłoszony sposób ich rozwiązania.
Z powyższego akapitu można wnioskować, że jest to konkurs dla masochistów. Prowadząca z pewnością się ucieszy widząc to określenie.
Mimo wszystko, uczestnikom się podobało na tyle, że chcieli więcej, pomimo zapewnień, że druga edycja się nie odbędzie (które, jak widać, okazały się nieprawdziwe).
Warto też wspomnieć o nagrodach, które w czasach organizowania przeprowadzania pierwszej edycji były o wiele cenniejsze niż dzisiaj. Rarytasem, jakim były wtedy kawałki płomiennej zbroi oraz komplet hieroglifów za 152 pkt dla każdego mogli się cieszyć Catastrophe i Radeg, natomiast w drugiej odsłonie główna nagroda przypadła Miiracle i Bigosowi..

6. Pory roku w NWD (Fimbulvintir, Gwanwynloedd)
Powyższa nazwa nie jest oficjalna – nie ma jednak wątpliwości, że „Gwan” jest mniej lub bardziej bezpośrednią kontynuacją „Fimbula” związaną z kolejną porą roku – wiosną, podczas gdy pierwszy z konkursów można określić  jako „Zima w Nightwood”. Znane są także pod enigmatyczną nazwą „Konkurs Którego Nazwy W Ogóle Nie Umiem Wymówić” (od czego jestem jednym z nielicznych wyjątków).
Oba konkursy, jak można się domyślić, zostały utworzone w otoczce pory roku, podczas której miały miejsce. Odsłona zimowa związana była ze znikającymi zapasami; wiosenna tyczyła się wojny z królestwem, które postanowiło zaatakować Nocny Las.
 Uczestnicy, podzieleni na drużyny musieli poradzić sobie głównie z zadaniami literackimi, lecz pojawiły się również wyzwania, w których pierwsze skrzypce brała matematyka i logika, a w innych, podobnie jak w Super Hodowcy, ważny był wizerunek oraz wyszkolenie swego chowańca.
Po przeprowadzeniu dwóch edycji „Pór Roku” Mistyczni Krupierzy odpowiedzialni za konkursy uznali, że pewne elementy nie są dopracowane i wymagają poprawy przed kolejną edycją. Ta jak na razie nie została zorganizowana.
Szczęśliwcami, którzy mogli się cieszyć dodatkowym limitem na smoka zostali kolejno w edycji zimowej Rodzu, FanOfTill, Entomologia, natomiast w wiosennej Ariedale, Tempestris i Conoscent.
Entomologia i Conoscent otrzymali również możliwość zamienienia jednego ze swoich chowańców na żywioł pory roku, która służyła za tło konkursu. 

Dalsza część, z racji długości, pojawi się wkrótce.
EDIT: Część II


gościnnie w iNightwood,
Miij

605: Aktualizacja stron iNightwood

Informuję, że dziś zostały zaktualizowane dwie strony iNightwood: Co i kiedy oraz Autorzy iNightwood. Na pierwszej znajdziecie szczegółowy harmonogram na całe wakacje. Natomiast stronę z autorami iNightwood poszerzyłam o kilka osób, które dołączyły do redakcji:
- Bredzisz po ponad roku powróciła jako redaktorka iNightwood,
- The*Darkness została redaktorką iNightwood na czas wakacji,
- kilka artykułów publikowanych w wakacje postanowili dla nas napisać 13, Greendragon, Miij oraz Zoko.

Catherinne_
Redaktor Naczelna
Catherinne_

604: Jak spędzić wakacje? Garść pomysłów.

Lato, wakacje – dla większości najlepszy okres w ciągu roku.

Upalne dni i przyjemnie ciepłe noce. 

Słońce, które praży nasze ciała i woda, która przynosi ukojenie. 

Morze, stawy, jeziora, rzeki , plaże pełne ludzi, którzy pragną się ochłodzić. 

Dzieci budujące tamy oraz zamki z piasków. 

To wszystko to jedna z najbardziej optymistycznych wersji wakacji. 

Co jednak robić, gdy przepełniony basen nie jest wystarczająco kuszącą propozycją, a nie chcesz zmarnować całego dnia przed komputerem?
Otóż możliwości jest wiele, a wbrew pozorom w Internecie można znaleźć mnóstwo ciekawych pomysłów na nudę. W dzisiejszym artykule przybliżę Wam kilka opcji.

Mieszkasz w centrum wielkiego miasta i o piaszczystej plaży nad brzegiem jeziora możesz jedynie pomarzyć?
Daj spokój, kryte pływalnie też są fajne i też przyniosą ochłodę w upalny dzień.

Lubisz spędzać aktywnie czas? 
Co zatem powiesz na jazdę na longboardzie? Uwierzcie mi lub nie, jazda na tym nie należy do najłatwiejszych, ale ile daje frajdy!
Rolki, rowery, deskorolki – to wszystko jest w zasięgu Waszej ręki. Wystarczy chcieć.
Może w Twojej okolicy znajduje się stadnina koni? Dlaczego nie byłoby warto przejść się tam i zapisać na zajęcia z jazdy konno?
Razem ze znajomymi wynajmij kajak, łódkę nad pobliskim jeziorem/rzeką.

Mieszkasz nad morzem? Jedziesz tam na wakacje?
Koniecznie spróbuj swoich sił w kitesurfingu .

Jadąc w góry wyznacz sobie cel, a później go osiągnij. Wspinaczka na Giewont czy też Babią Górę jest dużym wyzwaniem, ale czego się nie robi dla tak niesamowitych widoków? (Chyba, że cierpisz na lęk wysokości)

     Babiogórski Park Narodowy.
                                                                                                            W tle podnóże Babiej Góry spowite chmurami. 
                                                                                                            Zdjęcia dostarczyła Catherinne_

Przede wszystkim BAWCIE SIĘ, ale z głową. Nie żałujcie żadnych chwil, jedzcie lody, hamburgery, kebaby, zapiekanki, chipsy. Poznawajcie nowych ludzi i nie żałujcie żadnych znajomości .

Co jeśli w wakacje pogoda za oknem płata figle i zaczynasz się zastanawiać, czy za chwilę nie spadnie śnieg? 
Otóż..
ale o tym to może innym razem.
Bredzisz
Bredzisz

603: Oceny Smoczych Ramek - Zgłoszenia

Szczegółowe informacje i regulamin

Jedna zmiana, jeśli idzie o klasyczny schemat. W przyszłym tygodniu wyjątkowo to Hrabia Cerro napisze Oceny, więc potwierdzenia proszę wysyłać na jej skrzynkę hodowlaną. 
Zapraszam.

Akayla

602: Lista kandydatów do głosowania na Smoka Lipca

Od dzisiaj do 31 lipca - godziny 23:59 można głosować na Smoka Lipca. Zapraszam do udziału w ankiecie, na pasku bocznym bloga.


Lista kandydatów:
ShowTime
Właściciel: Vidalgo

Hyacintho
Właściciel: Arnold.

P!nk
Właściciel: Paweto

Cuaramana
Właściciel: Lady Dzika Angie

Faoiltiarna
Właściciel: Valaraucos


Wszystkim życzę powodzenia. :)
Catherinne_
Redaktor Naczelna
Catherinne_

601: Zgłoszenia do głosowania na Smoka Lipca




Pod tym postem zgłaszamy smoki do głosowania.

Informacje i regulamin.
Zgłaszając swoje bestie, automatycznie go akceptujecie. Łamanie regulaminu (może być np. udowodnione odpowiednim screenem) automatycznie wyklucza smoka z głosowania. Ostateczną decyzję w tej kwestii podejmuje redaktor naczelna (ja).
Catherinne_
Redaktor Naczelna
Catherinne_

600: Informacje o głosowaniu na Smoka Lipca


Jak zawsze, 10 dnia miesiąca pojawia się ogłoszenie o godzinie 17:30, które przypomina Hodowcom o zgłoszeniach. Tradycyjnie o 18:00 pojawi się post, w którym podajemy link do ramki wybranego chowańca. Trzeba również pamiętać o potwierdzeniu autentyczności zgłoszenia, poprzez wysłanie do mnie na pw hodowlane wiadomości z linkiem do ramki wybranego smoka.
Pozostaje mi więc wszystkim życzyć powodzenia, a tym, którzy jeszcze nie zapoznali się z regulaminem zabawy - odesłać do niego.
Regulamin głosowania (z aktualizacją 18 II 13 r.)

Przypominam jeszcze, że każdy może zgłosić tylko jednego smoka w miesiącu (w komentarzu pod postem opublikowanym o 18:00), a także że na potwierdzenia zgłoszeń czekam 15 minut od wysłania takowego.

Catherinne_
Redaktor Naczelna
Catherinne_

599: Gdzie pojechać na wakacje?


Temat artykułu przypadł mi do gustu wyjątkowo – bowiem znam setki miejsc, w których byłam i które mogłabym z czystym sercem polecić każdemu. Niełatwo było wybrać tę ścisłą czołówkę, której oddałam serce. Mimo to myślę, że kiedy już się zdecydowałam – to przynajmniej mogę te miejsca polecić naprawdę w całej rozciągłości.



Wyspa Hvar – Chorwacja 

Zdecydowanie, kiedy myślę o idealnych wakacjach to – mimo mojej awersji do sielskich morskich miejscowości – w pierwszej kolejności przypominam sobie wyspę Hvar.
Chorwackie wyspy to raj dla każdego, kto oczekuje spokoju, otoczenia natury, ciepłego morza i odczuwa awersję do hotelowych gigantów z ofertą all inclusive. Sam przejazd przez Hvar dostarcza wielu powodów, żeby zakochać się w otoczeniu – kute w skałach „surowe” tunele, pola lawendy, porzucone kamienne domki z czasów wojny domowej, zalesione skarpy z wygodnymi zejściami wprost na zalane Słońcem plaże, rozległe winnice, czy przytulne, zastawione kamieniczkami portowe nabrzeża z masą knajpek sprawiają, że dosłownie chłonie się atmosferę wyspy.
Chorwacja jest tania – często apartament można wynająć za cenę porównywalną z pokojem w zatłoczonym kurorcie nad naszym polskim morzem. A apartament lub pokój to tylko jedna z możliwości wypoczynku. Można wynająć niewielkie domki, albo zwyczajnie rozbić się z namiotem. Szczerze polecam właśnie tę ostatnią opcję – podczas mojego dwutygodniowego pobytu deszcz padał tylko raz, a sam namiot daje niezapomnianą okazję mieszkania nad samym morzem. Za dziesięć euro dziennie miałam olbrzymi plac wokół namiotu oraz niesamowite widoki – udało mi się rozbić dokładnie przy ogrodzonej skarpie nad plażą. Wieczorne ogniska nad samym morzem oraz poranne oglądanie wschodów Słońca z tejże skarpy – to coś, co zapamiętam na długo.
Znudzonym chłonięciem atmosfery sielskiej wyspy i obserwowaniem morza polecić mogę piesze wycieczki po pagórkowatych, zalesionych terenach, bądź wypad do niedużych miasteczek rozsianych po wyspach dość gęsto – szczególnie wieczorami miło jest posiedzieć w niedużej restauracji przy brukowanym rynku. A świeże owoce, wino i ryby są w Chorwacji doskonałe.
Gdybym mogła dodać coś jeszcze – warto jednak ruszyć się czasem z wysp i odwiedzić chociażby Dubrownik, który przypadnie do gustu ludziom potrzebującym więcej rozrywki.




Karpacz – Polska

Żeby nie pisać o samych zagranicznych wojażach – czas dodać coś o naszym pięknym kraju. Fakt, że zjeździłam chyba całą Polskę – i nieustająco przemierzam ją od nowa, bo uwielbiam po niej podróżować. Ale pobyt w Karpaczu szczególnie utkwił mi w pamięci.
Kocham góry. Uwielbiam nawet to okropne, zatłoczone Zakopane, i małe zapomniane przez wszystkich górskie miasteczka pokroju Piwnicznej Zdroju. Cieszę się z każdego pobytu w tak ściśle turystycznym miejscu jak Małe Ciche i z chodzenia po Bieszczadach, gdzie zazwyczaj nie ma kompletnie nic. Mimo to zaprzedałam duszę temu nieco popadającemu w zapomnienie miejscu. (Które dopiero ostatnio zaczęło chyba odzyskiwać dawny blask).
Karpacz jest miastem doskonale umiejscowionym – niedaleko z niego do wielu szlaków turystycznych. Można zarówno pomęczyć się trochę i wejść na Śnieżkę, jak i odbywać długie spacery w Dolinie Łomniczki. Niedaleko Karpacza leżą również tak znane schroniska górskie, jak chociażby Samotnia. W samym miasteczku znajdziemy właściwą turystycznym miejscowościom mnogość wszelkich kawiarenek, straganów z pamiątkami oraz góralskich restauracji serwujących naprawdę dobre jedzenie, zaś z drugiej strony - sklep z masą regionalnego piwa, czy też niewielki sklep z antykami, którego właściciel jest lalkarzem i opowiada niezwykle ciekawe historie.
Kiedy znudzi nam się chodzenie po górach i odpoczywanie w kawiarniach – w Białym Jarze (górna część Karpacza) otwarto nowy wyciąg krzesełkowy, z którego roztaczają się malownicze widoki całej okolicy. Obok dolnej stacji wyciągu znaleźć można również całoroczne kryte lodowisko.
Karpacz może być równie dobrze bazą wypadową, jak i pierwszym przystankiem naszej górskiej wyprawy.


Wiedeń – Austria

Raj dla miłośników sztuki, ale i również fascynatów historii, czy po prostu ludzi lgnących do miejsc pięknych. Jeśli nie przepadamy za górskimi wspinaczkami, wylegiwaniem się na plaży, imprezowaniem w olbrzymich metropoliach, bądź kontaktem z naturą i spaniem pod namiotem (słowem – jesteśmy bardzo wybredni, bądź też spróbowaliśmy już wszystkiego), warto odwiedzić Wiedeń. Bowiem jest to miasto, które uwodzi w zupełnie inny sposób.
Stolica Austrii to miejsce niesamowite – ilość galerii sztuki, przepięknych historycznych budynków, pomników i kamienic wprawia w zdumienie i niekłamany zachwyt. Mimo dość wysokich cen naprawdę warto wybrać się tam choć raz. Z doświadczenia wiem, że chociażby na obejrzenie kolekcji zgromadzonej w Kunsthistoriches potrzeba godzin. A zazwyczaj nie ma się na to czasu – bo Wiedeń czaruje i zachęca do spacerów uliczkami z secesyjnymi kamienicami, odpoczywania w pięknych przypałacowych parkach oraz zwiedzania wnętrz licznych zabytków. Trudno jest opisać ich ogrom – tym bardziej, że do wyboru mamy również mnogość koncertów muzyki poważnej, które w tym niezwykłym mieście organizowane są często i z rozmachem.
jczyzna wielu muzyków, kierunków sztuki i niesamowicie bogatego rodu to zdecydowanie miejsce, które powinien poznać każdy.


Stambuł – Turcja

Tu klimat zdecydowanie bardziej egzotyczny – a miasto olbrzymie i wypełnione kontrastami. Ultranowoczesne hotele obok historycznego pałacu sułtana, wielkie restauracje obok brudnych knajp, a nade wszystko – miasto dwóch kontynentów. Stambuł leży bowiem w Europie i Azji jednocześnie.
Mnie zachwyciło przede wszystkim dziedzictwo kulturowe oraz jego niezwykła mieszanka. Mimo, iż miasto jest zarówno chrześcijańskie, jak i islamskie, to jednak meczety robią tu największe wrażenie. Najsłynniejszym jest ten zwany Błękitnym. Nie można nie wspomnieć tutaj również o Hagii Sophii, która – chociaż obecnie przekształcona w muzeum – była świątynią chrześcijańską, a następnie przekształcono ją w muzułmański meczet.
Oprócz historycznych zabytków architektury, muzeów i nowoczesnej aglomeracji – nie sposób pominąć Wielki Bazar, malownicze miejsce z niezliczoną ilością kramów i sklepików. Warto nadmienić, że bazar jest naprawdę olbrzymi i sam w sobie stanowi turystyczną atrakcję dość charaktetrystyczną dla tego kręgu kulturowego.
W mojej opinii to miasto jest kolejnym punktem na mapie, do którego powinien dotrzeć kiedyś każdy – jeśli nie ze względu na jego historyczną wartość, to dlatego, że faktycznie każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie, a atmosfera urzeka.


Giżycko – Polska

Pozwolę sobie napisać o Giżycku, bo akurat tam zazwyczaj bywam, jednak cała polska Kraina Tysiąca Jezior godna jest najwyższego polecenia. Znajdziemy tam upragniony odpoczynek prawie zawsze – cisza, spokój, znakomite warunki zarówno do uprawiania wszelkich sportów, jak i opalania się nad brzegiem jeziora.
Mazury są atrakcyjne cenowo, a przy tym dają możliwość uprawiania sportów wodnych, wiele przestrzeni chociażby do biegania, czy jazdy na rowerze. Są też rajem dla pasjonatów wędkarstwa. 
W Giżycku warto zobaczyć twierdzę Boyen oraz fragment zamku krzyżackiego. Na terenie twierdzy stoi amfiteatr, który w sezonie obfituje w wydarzenia kulturalne.
Osobiście muszę przyznać, że pierwszy raz jechałam tam niechętnie, a później przedłużałam swój pobyt, bo nie mogłam nacieszyć się kontaktem z naturą, piękną okolicą i masą zabytków do zwiedzania. Jedynie komary doprowadzają do histerii, co - w obliczu tego, jak fantastycznym miejscem są Mazury - jest jedynie drobną niedogodnością.

Smocza pani



598: Wasze pomysły na lepsze NWD: Leśny Duch

Nocami w Lesie Nightwood nie jest tak bezpiecznie jak dniami. Wśród drzew krążą dzikie bestie, które gotowe są zaatakować błąkających się hodowców. Nic jednak nie jest równie straszne, jak potężny Leśny Duch. Obronić się przed zjawą jest bardzo trudno, aczkolwiek kiedy stoczony pojedynek wygra nasza bestia, chwałą i uznaniem będziemy się mogli cieszyć bardzo długo…

Jakiś czas temu, a dokładniej pod koniec roku 2009, Coleus opublikował na zgromadzeniu temat o nazwie Leśny Duch. Nie jest to w żadnym razie pomysł na nowy żywioł smoka, a jedynie propozycja wprowadzenia pewnego urozmaicenia i dreszczyku emocji, podczas toczenia walk do później nocy. Z racji tego, że pomysł jest prosty, a zarazem ciekawy, uznałam, że wart byłby przypomnienia.

Jak można domyślić się z opisu, przeznaczonego do wiki, pomysł opiera się na wprowadzeniu do gry zjawy, z którą możemy stoczyć pojedynek. Owego ducha można by spotkać raz na pięćset pojedynków, ale, jak to wszelkie widziadła mają w zwyczaju, Leśny Duch pojawiałby się tylko w nocy, w tym przypadku między dwusiestądrugą a czwartą rano. 

Gif autorstwa nesskafe
Potyczka z Leśnym Duchem przypominałaby nieco pojedynek ze Strażnikiem, z tą różnicą, że zjawa posiadałaby kilka bardzo przydatnych w walce umiejętności. Bowiem w tym przypadku, nie wystarczyłoby wybrać po prostu najsilniejszej z naszych bestii. Ponieważ duch z założenia jest niecielesny, ataki fizyczne nie wyrządzałyby mu najmniejszej krzywdy. Nasz smok musiałby więc mieć dobrze wyszkoloną inteligencję, aby pokonać zjawę odpowiednio silnymi czarami. 
Lecz niewrażliwość na ciosy byłaby niejedynym atutem Leśnego Ducha- posiadałby on również bardzo wysoki wskaźnik charyzmy, który podczas walki mógłby znacznie obniżyć statystki naszego chowańca.

Dla śmiałków, którym mimo znaczącej przewagi Leśnego Ducha, udałoby się go pokonać i odpędzić, czekałaby sowita nagroda. Oprócz pięciu tysięcy sztuk srebra i takiej samej ilości punktów pojedynku, zwycięzca zyskałby możliwość zaliczenia nowego osiągnięcia- Pogromca Duchów.

Pomysł, choć nie wprowadza do gry żadnych wielkich zmian czy rozbudowanych opcji, jest ciekawym urozmaiceniem. Z pozoru nie jest skomplikowany, ponieważ walka z Leśnym Duchem w dużej mierze przypomina potyczkę ze strażnikiem, zjawa posiada szereg unikalnych dla siebie umiejętności, którymi nie mogą się pochwalić Niemartwy, Ifryt ani Deva. Dodatkowym "rarytasem" jest możliwość zdobycia nowego osiągnięcia. Zachęcam do zapoznania się z pomysłem oraz jego skomentowania w temacie na forum.

Lady Adria


597: Lektury na wakacje

Wakacje. Czas odpoczynku i relaksu. Płynące leniwie dni, spędzane wśród przyjemności, na które zwykle nie ma wystarczająco wiele czasu. Można wtedy połowić ryby, wylegiwać się w blasku słońca albo nadrabiać czytelnicze zaległości. I właśnie dla miłośników tej ostatniej formy wypoczynku powstał poniższy artykuł, a w zasadzie krótki spis. Nie przedstawia on pozycji najnowszych czy należących do jednego konkretnego typu. To po prostu luźny, zupełnie subiektywny dobór pozycji, po które warto sięgnąć.

Pieśni Umierającej Ziemi - antologia
Nabrzmiałe, czerwone słońce zniża się nad światem. Niekiedy na jego powierzchni pojawiają się ciemne plamy. Pewnego dnia - już wkrótce - umrze, pochłaniając planetę, po której stąpasz.
Tak w przybliżeniu wygląda sytuacja mieszkańców Umierającej Ziemi, wykreowanej przez Jacka Vance'a. "Pieśni..." to zbiór opowiadań, napisanych w hołdzie jego twórczości przez innych wybitnyh fantastów. Nazwiska, znane zagorzałym fanom fantastyki - Gaiman, Martin, Hand, Resnick, Shepard, Waldrop - to tylko jeden z powodów, by sięgnąć po tę pozycję. Świat wykreowany przez Vance'a sam w sobie jest fascynujący i niepowtarzalny, a twórcom udało się zachować jego niezwykły klimat.
Każde opowiadanie to autonomiczna historia. Przenosimy się w czasie i przestrzeni. Stajemy naprzeciw niezwykłym bestiom. Spotykamy wielkich magów, szlachetnych herosów, ale też złoczyńców, wśród nich zaś najsłynniejszego chyba z bohaterów Vance'a, Cugela Sprytnego.
Gatunkowo książka - jak wszystkie z cyklu "Umierającej Ziemi" - klasyfikowana jest jako science fantasy. Dzieje się w przyszłości tak odległej, że technologia dawno już przekroczyła poziom, na którym możliwe jest jej opisanie przy dostępnych nam środkach językowych. Dlatego została ona przedstawiona jako magia i w zasadzie mamy pełną dowolność interpretacji. Pelgran może być zarówno mitycznym potworem jak i gatunkiem powstałym w wyniku mutacji sępów po nuklearnej zagładzie. Działanie magii można wyjaśnić istnieniem rozproszonych w powietrzu nanobotów lub też odrzucić na bok rozsądek i po prostu rozkoszować się bogactwem i oryginalnością zaklęć. Dzięki temu zbiór przypadnie do gustu tak miłośnikom fantasy, jak i science fiction.
Dla ciekawskich - link do jednego z opowiadań Vance'a. Tekst co prawda spoza omawianego cyklu, ale dający pojęcie o niezwykłym talencie tego autora.

Wpuść mnie - J. A. Lindqvist
Wielokrotnie nagradzany, zekranizowany tak przez Szwedów, jak i Amerykanów debiut. Frapująca powieść psychologiczna i znakomity horror w jednym. Opowieść o Oskarze, chłopcu dręczonym i odrzucanym przez rówieśników, który zaprzyjaźnia się z Eli - swoją dwunastoletnią sąsiadką, zarażoną wampiryzem. Chociaż na pierwszy rzut oka streszczenie może kojarzyć się z tandetą w stylu Zmierzchu, w rzeczywistości ta książka jest zupełnie inna. Mroczna. Chwilami wręcz dusząca. Przytłaczająca. Z rodzaju tych, które chwytają w szpony, wgniatają człowieka w ziemię i przynoszą prawdziwe katharsis w swojej pierwotnej formie - chrzest ogniem, oczyszczenie przez cierpienie.
Dla osób zainteresowanych Skandynawią dodatkowym smaczkiem będzie bogata otoczka obyczajowa powieści. Bo chociaż Szwedzi są do nas raczej podobni - było, nie było, także krąg kultury europejskiej - różnią się jednak w pewnych szczegółach. Być może kogoś kwestia tego, dlaczego przed lekcją wychowania fizycznego uczniowie stoją na śniegu w krótkich spodenkach zainteresują na tyle, że skłoni go do bliższego zapoznania się z kulturą Szwecji.
Również sam sposób, w jaki napisana została powieść, jest typowy dla Skandynawii. Chodzi mi tu o raczej subtelne kwestie językowe, ale kto czyta popularne ostatnio, szwedzkie kryminały powinien zrozumieć, w czym rzecz. Po prostu widać, że powieść napisał Szwed. Nawet w przekładzie.

Za garść czerwońców - R. Foryś
Pozycja znacznie luźniejsza, szczególnie intrygująca dla miłośników historii i wartkiej akcji. Składa się z trzech części, a każda z nich to de facto osobna historia. Całość dzieje się w siedemnastowiecznej Polsce, czyli dość niespokojnym okresie zmierzchu potęgi Rzeczpospolitej, gdy nad Dnieprem zaczyna rozpalać się iskra kozackich buntów, magnaci i szlachta rozdzierają kraj na wrogie stronnictwa, a wymiar sprawiedliwości nic nie może wobec bogatych i obdarzonych protektoratem możnych. W tych niespokojnych czasach anarchii pałęta się niejaki Joachim Hirsz - królewski instygator, syn czarownicy, specjalista do spraw zbrodni związanych z czarną magią, sam mający konszachty z demonami.
W tych opowieściach najważniejsza jest akcja - szybka, niejednokrotnie poplątana i zaskakująca. Nie wiadomo, co przyniesie kolejna strona. Podejrzani stają się wspólnikami w rozwiązywaniu nici spisków, przyjaciele zdradzają, niepozorni okazują się pociągać za sznurki. Nie można także autorowi odmówić rozeznania w temacie Rzeczpospolitej szlacheckiej. I zarazem trudno się dziwić, zważywszy, że z wykształcenia jest on historykiem. Barwny i rzetelny opis realiów dodaje książcedodatkowego smaczku. Nawet nazwy warszawskich i gdańskich ulic zgadzają się z prawdą historyczną.

Abarat - C. Barker
Dość zaskakująca powieść... wróć. Każda powieść Barkera jest zaskakująca. To może inaczej.
Doskonały pisarz słynący z horrorów i dogłębnych analiz mrocznej strony człowieczeństwa wpływa na wody pozornie dla siebie obce. Tworzy książkę dla młodzieży.
Tylko jedno w twórczości Barkera nie zaskakuje. Znakomitość. I tak jak przy jego horrorach ciarki przebiegają po plecach, tak od Abaratu nie sposób się oderwać.
Candy mieszka w Kurczakowie. Mieście, które słynie z kurczaków. Nawet zadania domowe ich dotyczą. Ale pewnego dnia, Candy odkrywa, że z pozoru najnudniejsze miasto na świecie jest w rzeczywistości bramą do Abaratu.
Żeby zrozumieć, co jest niezwykłego w tym miejscu, trzeba powieść przeczytać. Świat jak świat, powiedziałby ktoś. Przejście między dwoma rzeczywistościami. Było. Setki razy.
No dobrze. A jeśli odpowiem, że jednym z pierwszych mieszkańców Abaratu, jakich spotyka Candy, jest John Szelma, złodziej noszący na wyrastających mu z głowy rogach siódemkę braci, z których każdy jest tylko głową i posiada niezależną świadomość? Było? Jeżeli dodać do tego fakt, że bynajmniej nie jest to najdziwniejsza i najbardziej oryginalna postać w całej powieści, zaczyna się chyba robić wystarczająco ciekawie.
Właśnie. Postaci. Rzadko, naprawdę rzadko, zdarza mi się czytać powieść, w której występują bohaterowie tak krwiści i niesamowici. Nie sposób nie polubić Candy, która w żaden sposób nie przypomina roztrzepanej, zakompleksionej nastolatki, jakie lubią pałętać się po powieściach opatrzonych etykietką dla młodzieży. To dziewczyna odważna i zaradna, szlachetna bohaterka w najlepszym stylu. Jej wrogowie - zarazem okrutny i żałosny Mendelson Kształt, zdawać by się mogło niemożliwy do pokonania Krzyżówkowy Pan, ohydny i sprytny Kaspar Wolfswinkel, mrożąca krew w żyłach Pstra Matrona i przede wszystkim Christopher Ścierwnik - autentycznie przerażają i nie ma wątpliwości, że walka z nimi do spraw prostych nie należy.
Właśnie. Ścierwnik. Postać, która moim zdaniem zasłużyła na osobny akapit. Na mojej osobistej Liście Złych zajmuje pierwsze miejsce, niezmiennie od dnia, w którym przeczytałam Abarat. Wydawać mógłby się godny współczucia i są chwile, gdy rzeczywiście czytelnik to współczucie odczuwa... tak jak Candy. By później nagle się ocknąć. To pułapka. Nie jest tak. Bo Ścierwnik stanowi w istocie kwintesencję zła i strachu, wypaczony, upiorny, nienawidzący siebie i świata. I tak jak zło, chwilami zwodzi, bazując na tym, co w nas samych dobre.
Ach, i wciąż nie wiecie najlepszego. Tu nie ma czasu. To znaczy jest, ale ściśle powiązany z położeniem geograficznym. A godzin jest dwadzieścia pięć, w ostatnią zaś ciarki przechodzą po plecach.
Dodatkowy smaczek stanowią niesamowite ilustracje, wykonane przez autora, a przywodzące na myśl upiory z obrazów Boscha. 

Dom na Wyrębach - S. Darda
Ostatni nawrót do Polski. Ale przy ciarkach zostanę jeszcze chwilę.
Dom na Wyrębach to powieść... dziwna. Mieszanka bardzo kingowska w stylu. Mieszanka, która bardzo się podoba, zważywszy ilość zgarniętych nagród.
W zasadzie to rozumiem, bo mnie też bardzo się ta powieść podobała.
Mamy tu elementy znane i kochane. Dom daleko poza miastem, gdzie nie ma nawet typowo polskich dróg przypominających stanem pola minowe po przejściu oddziału nieudolnych saperów. Jedyny sąsiad to człowiek, któremu nie udowodniono. Ktoś - ależ oczywiście, że trupa włamywaczy-żartownisiów - przestawia rzeczy w zamkniętym domu. Na gałęzi siedzi sowa.
Tak, mniej więcej w tym momencie główny bohater zapala świecę i czytelnik o słabszych nerwach też raczej powinien.
Dlaczego jest to proza w stylu Kinga? Ano dlatego, że typowe dla horroru napięcie miesza się tu z fascynującą otoczką obyczajową. Po przeczytaniu powieści, człowieka bierze chętka, by rzucić wszystko i wybrać się na lubelszczyznę, gdzie dzieje się akcja. Jednocześnie zgrabny przeplot scen obyczajowych z pełnymi napięcia elementami horroru oraz lekki, przyjemny styl autora sprawiają, że jedne i drugie czyta się z równym zainteresowaniem.
Co takiego dziwnego w tej powieści? Nie oferuje nic nowatorskiego. A jednak wciąga. Od pierwszej do ostatniej strony.

Upiory XX wieku - J. Hill
Wciąż pozostajemy tematycznie związani ze światkiem horroru, ale z nieco odmiennych powodów. Joe Hill w rzeczywistości ma bowiem na nazwisko King i jest synem niekoronowanego króla grozy. Nasuwa się pytanie, dlaczego pisze pod pseudonimem? Przecież mógłby spokojnie wypromować się, bazując na nazwisku ojca.
Ano właśnie. Hill jest pisarzem świetnym, dorównującym kunsztem Kingowi, i wcale zaplecza w postaci dobrego marketingu nie potrzebuje, bo jego dzieła po prostu bronią się same.
Dużą zaletą zbiorów opowiadań jest to, że dają znakomity, panoramiczny wgląd w twórczość autorów. W jednym miejscu spotyka się wiele gatunków. Łatwo można ocenić, w którym autor radzi sobie lepiej, w którym gorzej. Poza tym opowiadanie jest bardzo wymagającą formą, bo obnaża wszystkie błędy autora, które w powieści zwyczajnie się rozmywają i tracą znaczenie.
Hill radzi sobie znakomicie we wszystkim.
Najlepszy nowy horror to... no... horror. Ale obdarty z suspensu. Bazuje na oczywistościach. Każda kolejna strona przynosi nowy punkt utartego schematu. Nawet zakończenie jest przewidywalne. I wciąż straszy. Co można uznać za swoisty dowód na to, że wbrew pozorom zaskoczenie i napięcie nie jest dla powieści grozy najważniejsze.
Pop Art to jeden z dziwniejszych tekstów, jakie zdarzyło mi się czytać. I kiedy mam coś o nim powiedzieć, język mi się plącze. Wciąż pracuję nad własną interpretacją tego opowiadania, od czasu do czasu odświeżając je sobie, i wciąż nie jestem w stanie jej sformułować. Po prostu... polecam. Przeczytajcie. Warto.
Synowie Abrahama są z kolei ciekawą wariacją na temat łowców wampirów. I doskonałym psychologicznym obrazem dzieci, które odkrywają niedoskonałość własnych rodziców. Niedoskonałość w tym przypadku niewybaczalną.
Czarny Telefon to znakomitym horror. Przytłacza atmosferą rozpaczy i desperacji. Do dzisiaj mam na biurku ślady po paznokciach, które wbiłam w nie przewracając kolejne strony w rozpaczliwym czekaniu na to, co nastąpi dalej. A to, co nastąpiło, w pełni mnie usatysfakcjonowało.
Ostatnie tchnienie i Martwe drzewo to dwa teksty krótkie, ale niesamowite. Dzieła sztuki, które mogą być czytane dziesięciokrotnie, bez wytchnienia, i za każdym razem są lepsze.
Natomiast Maska mojego ojca... zdumiała mnie. Wciągnęła, zgniotła, zostawiła z mętlikiem w głowie. To jest tekst dziwaczny. I o ile wiele takich czytam, o tyle ten jest jednym z lepszych. Wywołuje w czytelniku zamęt. I taki chyba był cel autora.
Ostatnim tekstem jest Dobrowolne zamknięcie. Nowela o ograniczonym umysłowo chłopcu, który w piwnicy buduje forty z kartonu. Wystarczy, że przypomnę sobie ten tekst, i czuję ciarki. To jest niesamowicie dobre opowiadanie. Najlepsze w zbiorze. I niezapomniane.
Co łączy te wszystkie teksty? Współpraca z czytelnikiem, tak myślę. One same w sobie są doskonałe, ale niepełne. Jak naczynia. Trzeba wlać w nie emocje, własny odbiór, żeby przybrały kompletny kształt. I dla każdego odbiorcy ten kształt będzie inny.

Czarodziejka i Strażnik - P.A. McKillip
Na koniec prawdziwa perła. Powieść praktycznie niedostępna w naszym kraju. Niesamowita, liryczna fantasy jedynej w swoim rodzaju autorki. Nie operuje wulgarnością i brutalnością. Napisana jest eleganckim, niemal lirycznym językiem. Jej świat jest niezwykły, oryginalny, niepowtarzalny. Czytanie tej książki jest jak śnienie, wydarzenia płyną powolnym rytmem, prowadząc do wstrząsającego finału i... przebudzenia.
Tytuł oryginalny to The Sorceress and the Cygnet. Może pomoże to zaradnym (i znającym angielski) w znalezieniu tego arcydzieła. A pozostałym gorąco polecam inne dzieła autorki. Szczególnie Mistrza Zagadek z Hed.






Na razie to wszystko ode mnie. Przegląd krótki, ale dość zróżnicowany, mam więc nadzieję, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Cerro

596: Oceny Smoczych Ramek


Quella Romance
Smocza Pani

Pierwsze wrażenie - 2 p. / 2 p.

Quella jest po prostu piękna. Od początku do końca. Wariant (cudowny, tak nawiasem) doskonale współgra z ramką, kodowaniem i kursorem.

Wrażenie ogólne po przyjrzeniu się - 2,5 p. / 2,5 p.

I niezależnie od tego, jak długo wgapiać się w ramkę, wrażenie się nie zmienia. Quella urzeka. Gratuluję ci wspaniałego smoka.

Tło - 3 p. / 3 p.

Następna porcja komplementów. Tło jest bajeczne. Wspaniałe połączenie ramki rysowanej ręcznie z brushową. I na tym krótkim komentarzu poprzestanę, bo jeszcze jest przy czym słodzić.

Kursor - 1 p. / 1 p.

Jest bardzo ładny i widoczny w każdym miejscu ramki. Świetnie.

Opis - 3 p. / 4 p.

Dobrze, no to tu wypowiem się szerzej. Generalnie do opisu nic nie mam. Bardzo ładny wiersz w formie wstępu, a potem zwięzły tekst na temat. Ale. W tym zwięzłym tekście pojawia się kilka dziwnych sformułowań i chciałam zwrócić na nie uwagę.
Mianowicie: "bitewnym przeciwnikom" brzmi nienaturalnie, bo wcześniej mowa o rozpruwaniu ciał. Dookreślenie "bitewnym" jest więc tu całkiem zbędne, bo na ogół nie rozpruwa się ciał podczas na przykład takiej gry w szachy, czyż nie? W tamtym miejscu w sumie najbardziej widziałoby mi się po prostu "wrogom", ale to już kwestia gustu. Następne zdanie. "Jednakoż ani jej wiek - wszelako przygarnięta została 20 maja roku pańskiego 2010 (o godzinie 20:35), ani jej bitewne dokonania - nie skreślają faktu, iż zwyczajnie nie rośnie." Pierwsza rzecz: powtórzenie przymiotnika "bitewny" (jeśli wyrzucić go z poprzedniego zdania, w miejscu, na które zwracałam już uwagę, będzie okej). Druga rzecz: interpunkcja. Skorygowałam.
"Jednakoż ani jej wiek - wszelako przygarnięta została 20 maja roku pańskiego 2010 (o godzinie 20:35) - ani jej bitewne dokonania nie skreślają faktu, iż zwyczajnie nie rośnie."
Skoro już wprowadzamy wtrącenie od pauzy, kończmy je pauzą, a nie przecinkiem. ;)

Kodowanie - 3 p. / 3 p.

No to tu następna partia komplementów. Czcionka jest akurat w tym rozmiarze, co trzeba, czytelna i dopasowana kolorystycznie. Efekt na linkach też bardzo ładny, pasujący klimatem do całej ramki.

Imię - 1,5 p. / 1,5 p.

Imię jest w porządku. Wskazuje na płeć i całkiem ładnie brzmi. Szczególnie podoba mi się pierwszy człon. Jest taki... fantazyjny, a drugi go dopełnia.

Punkty dodatkowe - 3 p. / 3 p.

Naprawdę nie wiem, co mogłabym tu jeszcze napisać. Więc już skończę. Doprawdy, piękny smok.


Suma: 19 p. / 20 p.



Junaris
WombatPremium

Pierwsze wrażenie - 1,75 p. / 2 p.

Pierwsze wrażenie pozytywne, rzuca się jednak w oczy nadmiar czerwieni w tle.

Wrażenie ogólne po przyjrzeniu się - 2 p. / 2,5 p.

Wciąż dobre, ale im dłużej się przypatruję, tym silniejsze mam wrażenie, że w tle zdecydowanie przesadzono z czerwonym.

Tło - 2 p. / 3 p.

Jak już pisałam, za dużo czerwonego. I imię w komentarzach u dołu ucina. Poza tym w porządku.

Kursor - 0,5 p. / 1 p.

Niby ładny. Niby dopasowany do tła. Ale ta czerwonawa poświata wokół różyczki jest niezbyt dobrze wykonana - dzięki niej pięknie widać krawędzie prostokąta, które powinny pozostawać niewidoczne. Nie okłamujmy się, wygląda to raczej nieszczególnie.

Opis - 1 p. / 4 p.

Fajny wstęp. To... gdzie jest reszta? Kto ma nienawidzić omawianej smoczycy? Wiemy, że powiedziała prawdę. Czego owe słowa dotyczyły? Wypadałoby rzecz rozwinąć.

Kodowanie - 3 p. / 3 p.

Kodowanie w porządku. Nie mam mu nic do zarzucenia. Dobrze wpasowuje się w ramkę i pod wariant.

Imię - 1,5 p. / 1,5 p.

Sprawdziłam, czy są inne takie smoki i przyznam się, że byłam zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że nie. Bardzo ładne imię, pasuje do smoczycy.

Punkty dodatkowe - 2 p. / 3 p.

Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej. Tak najogólniej mówiąc. Nie widzę sensu się powtarzać, więc już kończę...


Suma: 13,75 p. / 20 p.

595: Z drugiej strony medalu: o krytyce słów kilka - artykuł od The*Darkness

Poniższy artykuł jest przykładowym artykułem, który The*Darkness dołączyła do zgłoszenia do Ekipy. Jest to tekst bez wątpienia wart uwagi, toteż publikujemy go i życzymy miłej lektury.



Niedawno w Gazetce ukazał się artykuł o krytyce, który zainteresował mnie na tyle że aż kliknęłam w nagłówek i zagłębiłam się w lekturze. Tekst wzbudził we mnie, nie ukrywam, odczucia mieszane, bo chociaż napisany jest dość krótko i na temat, a wspomniane w nim zjawiska rzeczywiście mogą mieć miejsce – w moim skromnym odczuciu ukazuje zagadnienie w bardzo dziwnym świetle. To głównie ów szczególny, zdaje mi się, nieco jednostronny punkt widzenia anonimowego autora wywołał u mnie lekki dysonans, który skłonił mnie do przelania swoich nie tyle wątpliwości, ile spostrzeżeń na ten temat na klawiaturę. Chociaż miał wyjść z tego krótki komentarz prezentujący mój skromny pogląd – powstał twór nieco dłuższy, który jak sądzę można śmiało uznać za rozwinięcie, vel kontr-artykuł do tamtej publikacji. Przed dalszą lekturą zapraszam do zapoznania się z nią, inaczej poniższy tekst wydać się może cokolwiek niezrozumiały:

Warsztaty literackie: „Mamo, tato, a ten…”

Zacznę może od tego, że nie zgodzę już z trzecim akapitem przedmowy autorki, mówiącym o pojawiającym się trendzie na szkalowanie krytyki. Osobiście odniosłam raczej wrażenie, że jest wręcz na odwrót: wiele osób ma parcie na "bycie krytykiem", a wynajdywanie błędów innych staje się ostatnie nieco... Wynaturzoną
modą.

Największy problem leży jednak nie w tym, że to autor nie zna pojęcia "konstruktywna krytyka", ale w tym, że z owym terminem problem ma sam piszący komentarze. Niejednokrotnie spotkałam się z podejściem "ha, zgnoję go" (zupełnie jakby możliwość komentowania była źródłem irracjonalnego poczucia władzy i wyższości), w którym wytykanie nawet najmniejszych potknięć miało tyle wspólnego z konstruktywnością, że co najwyżej obok niej stało w czasach zamierzchłych.

Chociaż bynajmniej nie twierdzę, że to potrafię - nie dla mnie ulega wątpliwości, że należycie krytykować trzeba umieć. Surowe standardy i wysokie wymagania oceniających są dobre jedynie pod warunkiem, że potrafią oni ubrać je w niepozbawione szacunku dla pracy twórcy słowa (o ile oczywiście ta praca jest w dziele w ogóle widoczna). Nikt nie lubi gdy wytyka mu się błędy, bardzo często powoduje to silne emocje nad którymi nie każdy jest w stanie zapanować - stąd winno się formułować swoje zdanie choć dosadnie, to taktownie. Myślę, że to jest właśnie kluczem do konstruktywnych komentarzy - szacunek dla „rozmówcy” oraz szczypta dobrej woli i rozumu. To coś, czego w internecie zaczyna brakować coraz bardziej, notabene.

Odnosząc się jednak do kolejnej tezy zawartej w artykule: uważam, że jak w każdej cywilizowanej dyskusji autor ma prawo otwarcie wyrazić swoje zdanie na temat opinii innych a nawet wejść z nimi w dysputę, jeżeli uważa jakiś "zarzut" za niesprawiedliwy bądź po prostu nie zgadza się z daną opinią. Nie czarujmy się również, nie w porządku jest wymagać od twórców by słuchali niczym potulne baranki kiedy ktoś - mimo celnych uwag - po prostu ich obraża. Oczywiście pomijam już sytuację, w której ktoś rzuci nad "dziełem" kilka lichych epitetów, nie podając przy tym ani jednego argumentu dlaczego tak sądzi: trzeba wiedzieć, kiedy warto wszcząć takową dysputę – nie zawsze bowiem jest w tym sens.

Jeśli już poruszyłam kwestię celowości: jeszcze jedna ważna w moim odczuciu rzecz - nie tyle dla autora, ile dla samego krytykującego. Myślę że trzeba wyważyć, który tekst warto komentować, a który nie. Chociaż zdarzają się autorzy irracjonalnie proszący o wytknięcie błędów gdy wcale widzieć ich nie chcą, to niestety w dobie dzisiejszego Internetu dzieci i młode osoby puszczają, jak to zostało ujęte, "dzieua w eter" niejednokrotnie bez żadnej kontroli czy nadzoru rodziców. Jednak bądźmy szczerzy, że nie oczekują one ani krytyki, ani samorozwoju. Chcą jedynie pochwalić się tym, co zrobiły. Tak więc warto czasem zostawić swoją opinię dla siebie, by nie była ona tylko pustym peanem na cześć naszej zdolności wyłapywania błędów lub powodem łez nieznanej nam kilkuletniej dzieciny. Może kiedyś dorośnie do tego, by docenić krytyczne słowa, a może nie. Tylko cóż nam do tego?

Na zakończenie tej nieco rozwlekłej opinii (której notabene konstruktywnie krytykować w razie potrzeby nie omieszkajcie) pozwolę sobie odesłać zainteresowanych do pewnego starego artykułu autorstwa Ithilloth. Bardzo zwięźle ujmuje tam kilka interesujących aspektów tego, co znaczy "konstruktywność" w krytyce. Sądzę, że jest wart lektury.

Dekonstruktywizm

Leśne Opowieści: Przybysz, cz. VII


Miasto.

Przystań była niczym wobec niego. To stolica Nocnego Lasu, bujna i barwna, zachwycała różnorodnością i bogactwem. Ogromne domy tutejszej arystokracji. Skromne, porządne lokale dorobkiewiczów, głównie kupców i urzędników. Zwyczajne do bólu, kryte gontem lub strzechą domostwa mieszczan i uchodźców. Śmierdzące, ale kipiące życiem niczym zżerany przez robactwo trup dzielnice nędzy.


Szedłem brukowanymi ulicami, z trudem powstrzymując się przed rozwieraniem ust na pełną szerokość, w swoich luźnych, szaroburych łachach koczownika i na przemian czułem się jak gbur i jak egzotyczna atrakcja. Podziwiałem mozaiki i płaskorzeźby zdobiące ściany budynków. Wsłuchiwałem się w brzęczenie tłumu, który napierał na mnie zewsząd. Wciągałem w nozdrza mieszaninę rozmaitych woni. Devi kołysał się niespokojnie na moim ramieniu.


Na mój widok kilka mieszczek w barwnych sukniach zaczęło szeptać i chichotać, osłaniając usta dłońmi. Ledwo uniknąłem wylania na głowę wiadra nieczystości, którymi ktoś chlusnął do rynsztoka. Jakaś wspaniała, ociekająca bogactwem kareta zatrzymała się, zza uniesionej firanki wyjrzała do połowy ukryta za wachlarzem, upudrowana twarz, ozdobiona czupryną ciemnorudych pukli. Spojrzałem spokojnie w tamtym kierunku, bez zbędnego skrępowania, a powóz odjechał pospiesznie.


Wchodząc w biedniejsze dzielnice, minąłem zamtuz o całej ścianie pomalowanej na spłowiałą czerwień. Przeszedłem bagnistą uliczką. Zapach błota sugerował, że w większej części składa się ono z odchodów. Obkleiło mi buty i dziękowałem w duchu, że były szczelne. Pierwotnie dlatego, by nie dostawały się do nich ziarenka piasku, obcierające nieprzyjemnie stopy. W Nocnym Lesie całkiem nieźle chroniły przed powstającą po jakże częstych deszczach breją.


Przeszedłem między domami, przez kilka ciemnych alejek, zastanawiając się, gdzie ja w ogóle jestem. Musiałem to przyznać, zgubiłem się w mieście. Potrafiłem bezbłędnie odnaleźć się na pustyni, gdzie nie było absolutnie żadnych punktów orientacyjnych, ale przerosła mnie siatka ulic i domów.


Wszedłem już dosyć głęboko w dzielnicę nędzy i kilkakrotnie minąłem żebraków oraz niezbyt czyste ladacznice. Zastanawiałem się, czy wszyscy tutaj mają takie same mordy zabijaków. Wreszcie skręciłem w ciemną, czarną uliczkę, w której cuchnęło obrzydliwie. Pod nogami zachlupotała mi kałuża rozlewająca się z zatkanego rynsztoka.


Devi nawiązał ze mną umysłowe połączenie. Pokazał mi skradającego się za moimi plecami, pryszczatego wyrostka ze strzechą pozlepianych brudem włosów. W jego dłoni błyskał paskudny nóż. Można by nim było poderżnąć krowie gardło.


Odczekałem chwilę, a gdy chłopak pchnął ostrzem na wysokości moich nerek, błyskawicznie odwróciłem się i złapałem go za nadgarstek, zatrzymując cios.


– Niezbyt miłe powitanie imigranta – zauważyłem.


Wyrostek wrzasnął na widok mojej czarnej twarzy jakby zobaczył demona. Nie ukrywam, poczułem się tym nieco urażony.


– Na widok kanibala z mojej ojczyzny zeszczałbyś się ze strachu, a jeśli się mylę, stawiam piwo – stwierdziłem. – Szukam gospody. Takiej, gdzie dają dobrze pić, coś na ząb i nie ma dużo pluskiew. Znasz jakąś?


Aby podkreślić wagę swojej misji, wyciągnąłem z sakiewki okrąglutką monetę z czerwonego złota. W oczach wyrostka błysnęła chciwość.


– Nie jestem pewien... – zaczął chytrze.


– ...czy wolisz złoto od wydania cię w ręce strażników miejskich? – spytałem i wykręciłem mu nadgarstek, by nóż upadł w wodę.

Szarpnął się, a ja rozluźniłem chwyt, żeby mógł się wyrwać.


– Chodźcie, panie – rzucił.


Podążyłem za nim ulicami i wkrótce wyszliśmy z ciemnego zaułka, prosto w blask bijący z okien gospody „Pod Pękniętym Kuflem”.


– Dzięki. I nie panuj mi.


Rzuciłem wyrostkowi złoto, a później pchnąłem drzwi i wszedłem do gospody. Była pełna po brzegi. W kącie grupa żołnierzy raczyła się piwem. Stali bywalcy obsiedli stoliki. Dojrzałem paru szulerów, a gdy postąpiłem do środka, jeden z nich zawołał:


– Ej, przybyszu! Partyjka szóstoklepki?


W sakiewce miałem ostatnią już monetę. Obrzuciłem szulera uważnym spojrzeniem. Młody, jasnowłosy, miał twarz niewiniątka i skromne, ale eleganckie odzienie. Nie wyglądał na zawodowego oszusta, jak każdy zawodowy oszust.


– Chętnie – zapewniłem.


Wiecie, dopisuje mi szczęście i lubię karty. Zawsze powtarzam, że wszystko, czego im potrzeba, to trochę miłości. Po dwóch godzinach zamiast jednej monety, miałem siedem. Widziałem po twarzy szulera, że zaczyna tracić cierpliwość. I wyraźnie nie wierzył, że ktoś zdołał go okpić mimo jego kart pochowanych w rękawach i znaczonej talii.


No dobra, znaczenia przykrywałem palcami, ale te karty w rękawie to mu odpuściłem.


– Dziękuję – rzuciłem, gdy siódma moneta spoczęła po mojej stronie stołu. – Nie będę dłużej kusił szczęścia.


– Rozumiem – zapewnił cierpko szuler.


– Dzban piwa na przypieczętowanie partyjki?


Wyraźnie poprawił mu się humor. Kiwnął głową. Skinąłem na dziewkę.


– Dzban najmocniejszego piwa, jakie macie. I wynajmę na noc najtańszy, przyzwoity pokój. Z kolacją. Dla mnie i małego. – Wskazałem Deviego, który spał zwinięty pod moim krzesłem.


– Smok rośnie zdrowo?


Obejrzałem się na żołnierza, który to powiedział. Ten wstał, wziął swój kufel i przyciągnął sobie krzesło do naszego stolika.


– Nie narzekam – odrzekłem.


– Świat jest mały – stwierdził dziesiętnik Karas. – Szukałeś nas na wybrzeżu?


– Niezbyt uważnie – odrzekłem zgodnie z prawdą.


Żołnierz obserwował mnie. Siorbnął łyk piwa.


– Niewiele byś znalazł. Ledwie przybyliśmy, wycofano nas.


– Najnowsza taktyka króla Jonatana? – spytał cierpko szuler.


Karas uśmiechnął się lekko.


– Nie... tym razem to o dziwo ma sens. Podpisał sojusz z Nieśmiertelnymi.


Zmartwiałem.


– Co? – zdumiałem się.


Ale nie tylko ja. Szuler wybałuszył oczy.


Dziewka przyniosła dzban. Karas nalał sobie, potem nam.


– Ano. Nowina dziwna i świeża jak gorące bułeczki. Okazuje się, Nieśmiertelni nie są naszym największym kłopotem. Przedtem byli związani sojuszem z magami ze Wschodu i najechali nas do spółki z nimi. Związali się sojuszem z nami, mają zdradzić magów. Dowódcy smoczych formacji i ichniejsza królowa już współpracują. Ale otwarcie podejrzewa się, że Jonatan wbije dziwce nóż w plecy, tak jak ona ludziom ze wschodu.


Słuchałem tego, oniemiały. Wreszcie otrząsnąłem się i pociągnąłem łyk piwa. To już nie była moja sprawa. Nie zamierzałem pchać się w tę wojnę.


Szuler za to spytał:


– Są jakieś realne podstawy do tych podejrzeń?


– Jednego z posłów, którzy przynieśli propozycję pokoju, znaleziono martwego. Nie dojechał do celu. Pozostali pewnie jakoś dali radę, skoro do sojuszu jednak doszło.


– Atak na posła to poważna sprawa.


– Tak. I lepiej, żeby zabójca nie chełpił się za bardzo. Chociaż ja tam nie narzekam. Jeden Nieśmiertelny na świecie mniej i zaraz niebo jest bardziej błękitne. – Uniósł kufel. – Za Nocny Las!


Jego ludzie zgodnym ruchem podnieśli swoje naczynia i krzyknęli:


– Za Nocny Las!


– Za Nocny Las – rzucił cicho szuler, przyłączając się do toastu.


– Za Nocny Las. – Uniosłem kufel.


– Wyjedźmy z tego miasta. Nie podoba mi się tutaj – powiedział Devi.


– To wyjątkowo dobry pomysł, nawet jak na ciebie – przyznałem.


– Kuropatwa?


– Już jutro. Masz moje słowo.


Cerro

593: WAKACJE

Oceny już wystawione. Maturzyści wypoczywają. Studenci uczą się do egzaminów. Wakacje.

Czym są wakacje?

Wakacje to żar lejący się z nieba, od czasu do czasu zastępowany strugami zimnego deszczu, wichrem i piorunami. To poczucie niesamowitej wolności. To ciemna toń morza i złota plaża. Lub wypełniony ludźmi basen.

Wakacje to czas zagranicznych wojaży lub długich, pieszych wędrówek po górach. Albo spotkań z przyjaciółmi. Czy pamiętasz, od jak dawna nie widziałeś swojego najlepszego kumpla, który się przeprowadził..? Odwiedź go!

Idę leśną ścieżką. Niedługo dojrzeją borówki. Słońce prześwieca przez soczyście zielone liście, tworząc mozaikę świateł i cieni na rdzawej ściółce. Ptaki świergolą wokół, las rozbrzmiewa ich trelami. Gdzieś w oddali dostrzegam sarnę. Ona też mnie widzi. Umyka, ukazując białą plamę na zadzie - jedyny jasny punkt wśród jej brązowej sierści.
Puszczam wodze fantazji. Drzewa ożywają. Cały las rozbrzmiewa ich szeptem, wiatr wprawia liście w drgania. Moje włosy poruszają się lekko, tańcząc wraz z nimi. Gdzieś z boku coś się porusza. Czy to ptak? A może wróżka? Niech będzie, że wróżka. Fantazjuję.
Marzę, a las przestaje być zwyczajny. Wszystko jakby się rozmywa. Staję się elfem. Idę. Tropię. Szukam wilczej watahy. Bo w końcu trzeba odwiedzić starych znajomych, prawda?
Wychodzę z lasu. Zdobyłam górski szczyt. Rozciąga się z niego widok na doliny. Po niebie przemyka ciemny kształt. W moim marzeniu staje się on smokiem.
Słyszę trzask gdzieś z boku. Padam w wysoką trawę i nasłuchuję. Czy to wrogie elfie plemię? Albo zbóje. Może banici.
Cisza.
Unoszę głowę i dostrzegam dumnego rogacza. Ten zamiera, zaskoczony. Jego nozdrza poruszają się, próbując złowić mój zapach. Wiatr jest przeciw niemu. A drzewa szumią, a drzewa szepczą...


Tym są wakacje. Czasem, który można dowolnie wykorzystać. Czasem, w którym można puścić wodze wyobraźni. Nauczyć się czegoś nowego lub oddać się pasji. Przeżyć przygodę.

592: O głosowaniach w iNWD słów kilka

Do wczoraj - godziny 23:59 mogliście głosowania na Smoka Czerwca, Najlepszy wariant prywatny gazetki iNightwood oraz na Najlepszy konkurs w historii Małej Sceny. Czas podać kilka informacji dotyczących tych ankiet.

Głosowanie na Smoka Czerwca
Pierwsze głosowanie po raz pierwszy w historii zostało zakończone remisem. Postanowiłam przedłużyć je o jeszcze jeden tydzień. Dlatego do 7 lipca, godziny 23:59 możecie głosować, który z poniższych smoków bardziej zasługuje na tytuł Smoka Czerwca.
Varenna - ulubienica Anaidy.
Valièn Siyät - oczko w głowie Nyry.
Obie kandydatki mają przepiękne ramki, niestety zwycięzca może być tylko jeden. I to w Waszych rękach jest, który z tych smoków poszczyci się tytułem Smoka Czerwca.

Głosowanie na najlepszy wariant prywatny Gazetki iNightwood 2013
Z niemałą przewagą nad pozostałymi rywalami konkurencję tę wygrał Hei - pociecha Blisss. Do dumnej właścicielki wysyłam w nagrodę Klepsydrę Ogdoad. Poza tym jej smok przez kilka tygodni będzie ozdabiał stronę główną gazetki. Gratuluję zwycięzcy i przypominam, że autorką artu jest nie kto inny jak Averris/aveCHOMIK, która wykonała nagłówek i tło gazetki. 

Głosowanie na najlepszy konkurs w historii Małej Sceny
Ankieta została zakończona, a jako Temat miesiąca wszystkie z uczestniczącym w nim konkursów zostaną opisane przez naszego gościa specjalnego - Miija. Artykuł już niebawem.

Catherinne_
Nowsze posty Strona główna Starsze posty
Subskrybuj: Posty (Atom)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Informacja

Czekając na powrót Nightwood zapraszamy do lektury naszych archiwalnych artykułów, które świetnie uwieczniły niepowtarzalny klimat tej społeczności. : )

Najgorętsze w tym miesiącu

  • 999: 10 lat Nightwood - historie graczy
    Nocny Las w tym roku świętuje dziesiąte urodziny. Z tej okazji zapytałam kilku jego najstarszych mieszkańców - osoby będące tutaj niem...
  • 515: Temat Miesiąca: Najwaleczniejsze smoki Nightwood
    Screen został zrobiony podczas tworzenia artykułu, jest więc nieaktualny. Tysiące sztuk srebra wydane na szkolenia, akademię, k...
  • 725: Wielkie Arkana - Karty Tarota: Ciekawostki o kartach cz. I
    W związku z konkursem graficznym organizowanym przez ekipę Nightwood ( kliknij, aby przejść do tematu na forum ) prezentuję Wam krótki spis...
  • 541: Temat miesiąca: Warianty prywatne i niespodzianka!
        Witaj! W związku ze zbliżającą się dla grafików niespodzianką, dzisiejszym tematem miesiąca będzie dobrze znana nam kwestia. Mian...
  • 693: Nietypowe nightwoodowe pasje 2
    Bardzo się cieszę, że tak duże zainteresowanie wywołał ostatni odcinek Nightwoodowych pasji . Dziś nie będzie jakoś specjalnie długo, jedna...
  • 563: Smoki poza NWD: Smoki w heraldyce polskiej
    Co przychodzi nam do głowy, gdy myślimy "smok"? Fantastyka, zianie ogniem, potęga, magia, legenda, potwór, towarzysz, sesje rpg, b...
  • 935: Muzyka czy Dźwięk? Tęcza, Zorza czy Iryzacja? Próżnia czy Pustka? Wybieramy nazwy pomysłów na żywioły!
    Feniks czy Ogień? W tym przypadku podjęliście już decyzję.  Ach, ci autorzy/graficy! Ciągle nie umieją się zdecydować. Kiedy nie w...
  • 1001: Prace w toku albo (nie)oczekiwany powrót Nightwood
    14 września 2015 roku Gilfuin zapowiedział oficjalny koniec Nightwood jakiego znaliśmy. W okolicach Nowego Roku 2016 r. roku nocny las ostat...
  • [Nieaktualne] Tymczasowe Forum Nightwood
    Aktualizacja: Niestety wraz z wyłączeniem for hostowanych na serwisach czo.pl forum zostało usunięte. Na czas trwania prac nad nową w...
  • 695: Ramko... Tfu! Pokuciowe metamorfozy! Zmień oblicze swojego smoka - odc. 1
    - Bądźcie pozdrowieni! - znajomy już głos Wrednej Wiedźmy przywitał zgromadzonych. - Na wstępie chciałabym powiedzieć, iż bardzo nas ...
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polecamy

Polecamy

Najchętniej czytane w iNWD

  • 335: Zrób to sam: Atrakcyjne napisy z generatorów do smoczych ramek i nie tylko
    Jakiś czas temu Zetiri poruszyła problem napisów, które zazwyczaj pełnią ważną funkcję w smoczych ramkach i sygnaturach. Każdy chciałby, ab...
  • 968: Kreatywnie!, czyli mamy cię na oku, perspektywo
    Witajcie! Wciąż w miarę przyjemna pogoda za oknem aż się prosi o wyjście w plener i uwiecznienie paru wielkich budynków górującyc...
  • [Nieaktualne] Tymczasowe Forum Nightwood
    Aktualizacja: Niestety wraz z wyłączeniem for hostowanych na serwisach czo.pl forum zostało usunięte. Na czas trwania prac nad nową w...
  • 1000: I naszej wędrówki nastał kres - pożegnanie
    Praca redakcji iNightwood została zakończona. Gazetka iNightwood nagle nie zniknie z bloggera, ale nowe artykuły nie będą już nigdy publiko...
  • 979: Kreatywnie!, czyli martwa natura 1: owoce
    Witajcie! Ten odcinek jest wstępem do serii teoretyczno - praktycznych tekstów dotyczących różnych dziedzin rysunku. Starałam si...
  • 435: Jak Border. robi ramki?
    Pierwszy artykuł Border. , która niedawno dołączyła do Ekipy iNightwood :) Słowo wstępu: Wiele osób pytało, jak robię ramki. Na każd...
  • 573: Smoki poza NWD: Bazyliszek
    Bazyliszek, choć w sumie nie do końca można go uznać za smoka, jest bestią bez wątpienia ciekawą. Ten zwany Królem Węży gad był ponoć prawd...
  • 863: Temat Miesiąca: Nightwood - Status: Niewidoczny
    Chociaż Polska ostatnio jest deszczowa jak nigdy, nie da się nie zauważyć nadchodzącego lata. Ale nad Nocnym Lasem zawisł cień. Podpełz...
  • 999: 10 lat Nightwood - historie graczy
    Nocny Las w tym roku świętuje dziesiąte urodziny. Z tej okazji zapytałam kilku jego najstarszych mieszkańców - osoby będące tutaj niem...
  • 918: Temat miesiąca: Gilfuin żyje, czyli podsumowanie ostatnich nowinek
    Dzieło Szpona . Odkąd gilfuin zorganizował event z okazji Pełni Trzynastego oraz opublikował post obwieszczający, że pracuje nad wpro...

.

.

Archiwum iNWD

  • ▼  2019 (2)
    • ▼  listopada 2019 (1)
      • 1002: Robinsonowie: Nieukończony List
    • ►  marca 2019 (1)
  • ►  2016 (1)
    • ►  maja 2016 (1)
  • ►  2014 (234)
    • ►  listopada 2014 (18)
    • ►  października 2014 (4)
    • ►  września 2014 (14)
    • ►  sierpnia 2014 (30)
    • ►  lipca 2014 (37)
    • ►  czerwca 2014 (28)
    • ►  maja 2014 (14)
    • ►  kwietnia 2014 (22)
    • ►  marca 2014 (20)
    • ►  lutego 2014 (27)
    • ►  stycznia 2014 (20)
  • ►  2013 (319)
    • ►  grudnia 2013 (30)
    • ►  listopada 2013 (22)
    • ►  października 2013 (32)
    • ►  września 2013 (29)
    • ►  sierpnia 2013 (32)
    • ►  lipca 2013 (29)
    • ►  czerwca 2013 (20)
    • ►  maja 2013 (25)
    • ►  kwietnia 2013 (21)
    • ►  marca 2013 (28)
    • ►  lutego 2013 (29)
    • ►  stycznia 2013 (22)
  • ►  2012 (441)
    • ►  grudnia 2012 (29)
    • ►  listopada 2012 (20)
    • ►  października 2012 (20)
    • ►  września 2012 (30)
    • ►  sierpnia 2012 (35)
    • ►  lipca 2012 (40)
    • ►  czerwca 2012 (45)
    • ►  maja 2012 (38)
    • ►  kwietnia 2012 (45)
    • ►  marca 2012 (74)
    • ►  lutego 2012 (64)
    • ►  stycznia 2012 (1)

  .

  .

Serie artykułów

  • Głosowanie na Smoka Miesiąca (104)
  • Leśne Wieści (85)
  • Zrób to sam (71)
  • wywiad (57)
  • Paczuszka Pandory (55)
  • Wasze pomysły na lepsze NWD (47)
  • Od Ekipy iNightwood (44)
  • Kocia Edukacja (42)
  • Leśne opowieści (42)
  • Oceny Smoczych Ramek (33)
  • Wakacje z iNightwood (28)
  • temat miesiąca (27)
  • Artykuły okazjonalne (24)
  • Pod redakcyjną lupą (24)
  • Smoki poza NWD (23)
  • Nasze Klany (22)
  • Żywioły i smocze łupy (22)
  • Przeminęło z wiatrem (21)
  • Spojrzenie na krzykopudło (17)
  • te pożądane trofea (17)
  • Smoczy Graficy (16)
  • Z zakurzonych kart Zgromadzenia (16)
  • inne (14)
  • Podsumowanie miesiąca (12)
  • Forumowe sensacje (11)
  • O mnie i o Tobie (11)
  • Zza kulis Małej Sceny (10)
  • Kreatywnie! (9)
  • Pokuciowe Metamorfozy (9)
  • Gotowe ramki (8)
  • Klany na Zgromadzeniu (8)
  • Dokoła Nocnego Lasu (6)
  • Kącik Kupiecki (6)
  • kronika poszukiwań Cath (6)
  • warsztaty literackie (6)
  • Elementy Nocnego Lasu pod lupą (5)
  • Kącik Muzyczny (5)
  • Nietypowe nightwoodowe pasje (5)
  • Ramkowe metamorfozy (4)

.

Chrome Pointer

Artykuły wg. autorów

  • Catherinne_ (334)
  • Cerro (56)
  • Lady Adria (48)
  • Akayla (47)
  • Shining Night (45)
  • Smocza pani (44)
  • Rołdż (41)
  • Miij (38)
  • Entomologia (33)
  • Zetiri (30)
  • Spika (29)
  • Kot Kreskowy (24)
  • K R I S (22)
  • Averris (19)
  • nimfaEri (17)
  • Aszli (15)
  • -Sith- (13)
  • Border. (13)
  • The*Darkness (12)
  • Elsa96 (11)
  • FanOfTill (11)
  • Bredzisz (10)
  • Excited (8)
  • Alruna Septim (7)
  • Kodokuna Neko (6)
  • Paweto (6)
  • Narkotyk. (5)
  • Nerwofil (4)
  • Szpon (4)
  • woofcio (4)
  • Finito (3)
  • Scarlatto. (3)
  • Zenida (3)
  • Donast. (2)
  • Hao Asakura (2)
  • Hyden (2)
  • Liza (2)
  • Magpie. (2)
  • Maxine (2)
  • Blizzard (1)
  • Karasis (1)
  • Smok (1)
High Quality Blogger Templates
Copyright © 2012 Gazetka iNightwood - and Free Blogger Templates.