807: Temat miesiąca: Zagadki Mistrza i podróż dookoła wszystkiego cz. 2
Zainteresowany? Przeczytaj część pierwszą!
A w niej mój przydługi wstęp, elfy, kufle, koty, olchy, dowcipy, język niemiecki i latający cyrk.
A w niej mój przydługi wstęp, elfy, kufle, koty, olchy, dowcipy, język niemiecki i latający cyrk.
E pur si muove!
Galileusz przed Rzymską Inkwizycją pędzla Cristiano Banti'ego |
W części pierwszej mówiłam między innymi o zagadkach niemieckojęzycznych, więc i tym razem wspomnę co nieco o łamigłówkach w obcych językach. Na pierwszy ogień weźmy więc italiano, czyli włoski; język, w którym najdłuższym wyrazem jest precipitevolissimevolmente oznaczający "na łeb, na szyję" (tak w ramach językowej ciekawski na dziś). Mowa o zagadce o treści "E pur si muove!". Zdanie to po włosku oznacza "A jednak się kręci!". Według legendy wypowiedział je szeptem Galileusz, włoski uczony znany w swej ojczyźnie jako Galileo Galilei, stanąwszy 22 czerwca 1633 roku przed obliczem Inkwizycji Rzymskiej. Wcześniej musiał on publicznie wyrzec się poglądu, że to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie. Zdanie "E pur si muove!" wyrażało rzeczywiste przekonanie Galileusza niezgodne z "prawdami" głoszonymi przez Kościół. Obecnie nie ma dowodów, że ta sytuacja rzeczywiście miała miejsce, ale
taki sprzeciw bez wątpienia byłby dla Galileusza niebezpieczny,
zważywszy na ówczesną niechęć Kościoła do odkryć naukowych. Z resztą uczony i bez wypowiedzenia tego legendarnego zdania miał dostateczne problemy z siedemnastowiecznym papieżem. 16 czerwca 1633 roku, a więc kilka dni przed sądem Galileusza, Urban VIII (ówczesna Głowa Kościoła) wydał instrukcję dla Kongregacji Urzędu Świętego o następującej treści:
Galileusz wyjaśnia topografię
Księżyca dwóm kardynałom,
Jean Leon Huens"Sanctissimus rozporządził, że rzeczony Galileo ma być przesłuchany co do jego intencji, nawet z groźbą tortur, a jeśli ją podtrzyma, ma wyprzeć się podejrzewanej u niego herezji na plenarnym zgromadzeniu Kongregacji Urzędu Świętego, potem ma być skazany na uwięzienie według upodobania Świętej Kongregacji i należy mu rozkazać, aby nie rozprawiał nadal, w jakikolwiek sposób, ani w słowach ani w piśmie, o ruchomości Ziemi i stabilności Słońca, w przeciwnym wypadku narazi się na kary za recydywę."
Galileusz, podobnie jak nasz rodak Mikołaj Kopernik, nie należał do ulubieńców Kościoła. Pocieszający jest fakt, że obaj mieli rację. Więcej o burzliwych stosunkach włoskiego uczonego z papieżem można dowiedzieć się z artykułu w Wikipedii.
Współcześnie zdanie "E pur si muove!" samo w sobie oznacza rodzaj riposty sugerującej, że nie ma znaczenia w co wierzysz; ważne są fakty.
Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate
Pozostając we Włoszech bierzemy pod lupę kolejną zagadkę: "Nad wejściem do chatki mistrza widnieje napis: «Lasciate ogni speranza, voi ch'intrate»". To złowrogie włoskie zdanie oznacza "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie" i oryginalnie widniało, jak pewnie niektórzy już się domyślają, nad bramami Piekła. Przynajmniej według włoskiego pisarza Dante Alighieriego, który taki wizerunek piekielnych wrót przedstawił w poemacie "La Divina Commedia", czyli "Boska Komedia". Jest ona według Wikipedii "syntezą średniowiecznej myśli filozoficznej, historycznej, teologicznej oraz panoramą świata". W tym bez wątpienia wybitnym utworze, mienionym arcydziełem literatury włoskiej i klasykiem światowym, poeta opisuje swoją podróż przez zaświaty. W pierwszej kolejności przekracza właśnie progi Piekieł (poprzedzające Czyściec i Niebo). Ta część utworu opisuje najróżniejsze okropności czekające grzeszników w królestwie Lucyfera, stąd określenie "dantejskie sceny". Chciałam umieścić w artykule jedno z wyobrażeń owych procederów uwiecznione na płótnie, jednak koniec końców postanowiłam sobie darować. Zainteresowanych tematem zachęcam do wyszukania w Google haseł "dante inferno painting". Wśród wyświetlonych obrazów dawnych malarzy można znaleźć między innymi zilustrowaną wizję dantejskiego piekła, które miało kształt stożka i było podzielone na słynne dziewięć kręgów. W każdym z nich, według Dantego, przygotowano rozmaite rozrywki dla kłamców, zdrajców, gwałcicieli i innych, podobnych im sympatycznych dusz. Poeta panującą tam atmosferę pokrótce opisał tak:
Stamtąd westchnienia, płacz, lament chorałem
Biły o próżni bezgwiezdnej tajniki.
Więc, już na progu stając, zapłakałem.
Okropne gwary, przeliczne języki,
Jęk bólu, wycia, to ostre, to bledsze,
I rąk klaskania, i gniewu okrzyki
Czyniły wrzawę, na czarne powietrze
Lecącą wiru wieczystymi skręty,
Jak piasek, gdy się z huraganem zetrze.
Ма́стер и Маргари́та
Będąc w temacie Piekła, czemu by nie wspomnieć więcej o Diable, tym razem w wydaniu rosyjskim. Na początek treść zagadki: "Ach, ten bal u Wolanda! I jego przeurocza gospodyni...". Otóż tajemniczy Woland to nikt inny jak Szatan, wyprawiający w mieszkaniu przy Sadowej Bal Wiosennej Pełni, zwany też Balem Stu Królów. Natomiast rolę "przeuroczej gospodyni" pełni Małgorzata, która natarłszy się maścią otrzymaną od diabła, przemienia się w czarownicę i szybuje nad miastem, aby dotrzeć na bal. Bo dlaczego nie? Jest to fragment wydarzeń powieści "Mistrz i Małgorzata" pióra Michaiła Bułhakowa, opowiadającej, ogólnie rzecz biorąc, o losach tytułowych bohaterów mieszkających w Moskwie lat 30. XX wieku. Równie ważną część utworu stanowią poczynania Szatana i jego świty w ateistycznym Związku Radzieckim. No, a jeśli mamy już Diabła to zgodnie z przesądem nie może zabraknąć jakiegoś czarnego kota (~pora na reklamę: Elementy Nocnego Lasu pod lupą: Koty), którym w "Mistrzu i Małgorzacie" jest Behemot.Choć nie będę rozpisywać się na temat tego utworu, uznałam, że warto uzmysłowić niektórym jego istnienie. Szczególnie, że w pierwszej części artykułu polecałam "Fausta" Goethego, który w końcu był inspiracją dla Bułhakowa.
Wielki Przedwieczny
Z dziewiątego kręgu piekielnego i radzieckiej Rosji przenosimy się na dno Pacyfiku, gdzie spoczywa Wielki Przedwieczny. Któregoś spokojnego dnia, w ramach łamigłówki, Mistrz Zagadek wyrecytował
jedną z linijek przepowiedni mówiącej o powrocie tego stwora: "La mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi.". Mowa rzecz jasna o Cthulhu - najbardziej znanym bóstwie mitologii stworzonej przez amerykańskiego pisarza Howarda Phillipsa Lovecrafta. Jak wspomniałam, drzemie on sobie - Cthulhu nie pisarz - na dnie oceanu w starożytnym mieście R'lyeh. Dla chętnych na wycieczkę podaję współrzędne geograficzne: 47°9'S 126°43'W. Gdy ciała niebieskie ustawią się w odpowiednim porządku, liczące około 1,4 miliarda lat miasto wyłoni się z wód oceanu, niczym gumowa kaczuszka, a przebudzony Cthulhu odzyska władzę nad światem. Pełna wersja przepowiedni na temat tego spektakularnego powrotu brzmi:
La mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi,
fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi., a w tłumaczeniu:Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami,
nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.
Jednak mimo, że potwór przebywa w ciemnych wodach Pacyfiku posiada on umiejętność wkradania się do snów, czy ukazywania koszmarnych wizji, co pozwala mu podtrzymać swój kult. Dzięki temu na przestrzeni wieków przetrwała mistyczna formuła pozwalająca na przywołanie Cthulhu. W zapomnianym języku brzmiała: "Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn", co oznacza: "W swym domu w R’lyeh czeka w uśpieniu martwy Cthulhu". Wypowiedziana
w dzień zwany Samhain, wigilię Święta Zmarłych, a Słońce jest w
znaku Skorpiona i wschodzi Orion umożliwia wezwanie bóstwa. Choć nie wiem kto chciałby wyciągać to ośmiornicopodobne brzydactwo (bez urazy, Kapitanie Davy Jones) na światło dzienne. Przy okazji, temu sympatycznemu monstrum przypisywany był znak Skorpiona, więc pozdrowienia dla zodiakalnych Skorpionów!
BAM! Z racji tego, że nie potrafię pisać dobrych podsumowań podsumowania nie będzie, a tylko kilka słów na koniec. Zdaję sobie sprawę z tego, że część ludzi iście przeraża widok skurczonego paska przewijania w połączeniu z pokaźnym ciągiem zdań, które wspólnie sygnalizują długi artykuł. W związku z tym postanowiłam zakończyć w tym miejscu i pominąć kilka innych zagadek, które zamierzałam opisać (tak, nie zmieściłam się w dwóch częściach tematu miesiąca). I tak nie zainteresowało to większości z Was, drodzy czytelnicy, którzy nie czytacie tego tekstu, ku mojemu rozczarowaniu, ponieważ pisanie lutowego tematu miesiąca było dla mnie wyborną rozrywką. Ale z tym wiąże się pewne "jednak". Otóż jednak!, postanawiam zachować w swoich szpargałach nieomówione zagadki, aby wyskoczyć z nimi w najmniej oczekiwanym momencie. Prawdopodobnie ten bonusowy artykuł wyłoni się kiedyś z jakiejś paczuszki pandory, gdy nikt nie będzie się tego spodziewał. Wśród moich metod jest fanatyczne oddanie Redaktor Naczelnej... z resztą nieważne. Tym, którzy dobrnęli do końca serdecznie dziękuję i mam nadzieję, że chociaż trochę się podobało. Kłaniam się nisko, bywajcie.
Lady Adria |
Fajnie piszesz.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat, a sam artykuł został świetnie napisany :) Czekam na więcej ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Bardzo miło mi to słyszeć. c:
OdpowiedzUsuń