103. Leśne opowieści 5: Przygoda Ney 4
Dokładnie tak, jak kazał mistrz, Ney i Kalgrin, wraz ze swoimi smokami, wybrali się na Cmentarzysko, o północy. Wchodząc, zachowywali czujność, aby przypadkiem nie zbudzić nieumarłych, gdyż jak głosi legenda powstają z grobów i zabijają tych, którzy naruszą ich spokój. Idąc bez najmniejszego szelestu, dotarli na sam środek Cmentarzyska. Znajdowała się tutaj największa kaplica, a prawdopodobnie pod nią, grobowiec. Cała kaplica była pokryta symbolami, a na jej środku zobaczyli napis "Eliverus Necrus". Ney, która od niedawna zaczęła studiować język nieumarłych była w stanie przetłumaczyć słowo necrus, które według niej oznacza Nekromantę.
-Nie mam pojęcia, ale możemy to sprawdzić... Co nam szkodzi?
-Oszalałeś? Nie można zakłócać spokoju zmarłych... lub też nieumarłych... a to nawet gorzej w przypadku tych drugich!
-Daj sobie spokój, to na pewno grób jakiegoś walniętego pustelnika.
-Widzę, że jednak jesteś tak głupi jak myślałam. Rób co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj! Idę szukać składników, a ty zostań ze smokami i nie rób niczego niemądrego.
Wściekła i rozczarowana niechęcią pomocy przy znalezieniu składników, oddaliła się w stronę zarośli, aby szukać składników, zaś Kalgrin ze smokami zostali sami. Chłopak, próbując odczytać znaki, pokrywające praktycznie całą kaplice, odkrył zaklęcie, które umożliwi otwarcie drzwi do grobowca.
- To co teraz zrobię może być głupie, ale zawsze warto spróbować! Tak więc... Sane'tikus septium. Sahi'im abelas e'xamirr!
Nagle drzwi grobowca otwarły się, a z wnętrza wyszedł wściekły i uzbrojony strażnik - Nieumarły. Smoczki nie będące jeszcze w stanie walczyć, odleciały na pobliskie wzgórza, aby się schronić. Kalgrin został sam, a do obrony miał tylko jeden zwój zaklęć ognia. Wziął więc zwój i użył zaklęcia na szkielecie, który od razu spłonął, zostawiając po sobie pył oraz miecz i zbroje, które dla lepszego bezpieczeństwa przywdział młodzieniec. Po chwili przyszła Ney, wraz ze składnikami.
-Nie uwierzysz, ale właśnie pokonałem Nieumarłego! - Powiedział Kalgrin, trząsąc się ze strachu, a jednocześnie podniecenia.
-Ha ha. Bardzo śmieszne, a teraz zabierajmy się stąd. Ale chwila ... a gdzie Avirreno i Thagshe?
-Smoki odleciały na wzgórza. Wystraszyły się tego potwora. Uwierz mi, był tutaj i użyłem na nim ognia. No wiesz... z tego zwoju, który dał mi mistrz!
-Czyli ty nie żartujesz? Czyli jednak jesteś idiotą! Mówiłam ci, nie baw się w bohatera! Miałeś zostawić tę kaplicę w spokoju! Teraz nie wiadomo co jeszcze może z niej wyjść...
Nagle, widząc, że niebezpieczeństwo minęło, przybyły smoczęta. Wystraszeni i zmęczeni dzisiejszą przygodą postanowili udać się do chaty. Kiedy byli już przy wyjścia z Cmentarzyska, pojawiła się gęsta mgła, która spowiła ich ciała, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Ziemia cmentarza zadrżała a ku bramy wyjściowej ukazała się unosząca postać.
- Jam jest Falerthin! Potężny władca nieumarłych! Zbudziliście mnie z odwiecznego snu, a teraz ja wybudzę armię swych poddanych, aby zapanować nad tą krainą...
Widząc tą postać, nasi bohaterowie z przerażeniem zaczęli uciekać w głąb zarośli, aby się schować. Stracili z oczu Nekromantę, lecz nie byli świadomi, że stracili z oczu kogoś jeszcze. Avirreno w całym tym zamieszaniu nie widział, gdzie udali się jego przyjaciele, zostając samemu na łasce niebezpiecznego maga.
-Cóż za ciekawe młode smocze... Takie bezbronne. Będziesz mym sługą, co Ty na to?
Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Widzę, że autorka ma niezliczoną ilość talentów. ;] Z niecierpliwością czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń+ Czy opowiadanie było inspirowane dzisiejszym KOT-em?
całe opowiadanie to własny pomysł x> raczej niczym nie inspirowane a raczej oparte na naszym lesie ;P
OdpowiedzUsuń