753: Kronika Poszukiwań Cath cz. IV
Część I || Część II || Część III
C: Kazali dzisiaj mnie zacząć, no to zaczynam. Dzień dobry.
Proszę, zaczęłam.
Jeśli mnie pamięć nie myli (i widok poprzedniego artykułu) to ostatnio skończyłyśmy na nieszczęsnej chatce. Od której dzielni poszukiwacze (czyt. Ariedale i Shen) wyruszyli z Syrusem do Wieży Wiedźm.
A: Tak, zgadza się. Doszli tam. I na powitanie przemówił do nich posąg nad bramą. Oczywiście Syrus nie wykazał chęci odpowiedzenia rzeźbie. Obowiązek spadł na barki Arie i Shena. Rzecz jasna odpowiedziała Arie. Shen tylko stał za Syrusem, gapił się na bramę i jego plecy.
Bogowie wszechmogący, jakie te ludzie są podejrzliwe.
C: Chyba "jakie te Sheny są podejrzliwe".
Bo po prawdzie, on podejrzewał wszystkich. Syrusa. Przydrożne krzaki. Syrusa. Wiedźmy. Syrusa. Wilkołaki. Syrusa.
Tylko Arie była poza podejrzeniem.
A: Tak dużo tam Syrusa. A on taki niewinny był. Biedny człek, nikt go nie kocha... *idzie do pochlipującej w kącie postaci, żeby poklepać*
No, w każdym razie... rzeźba znów zapytała. Konkretnie, czy goście Wieży szukają wiedzy, złota, czy zemsty. No i Shen tym razem zareagował szybciej niż Arie. Klęknął se jak rycerz na pasowaniu i z wielkim szacunkiem poinformował kawał skały, że on chce wiedzy. Również Arie stwierdziła, że chce wiedzy. Tylko zrobiła to zdecydowanie mniej epicko.
I od razu stała się kolejną nieufnie gapiącą na syrusowe plecy.
C: Po prostu Syrusowe plecy są fascynujące. On tam pewnie ma jakiś ciekawy tatuaż. A my nie wiemy.
Dzielnym poszukiwaczom udało się trafić we właściwą odpowiedź (tak, bo pozostałe wcale nie były podchwytliwe i brzmiały bardzo niewinnie).
Niestety, gdy brama się otwarła, okazało się iż... wiedźmy nie są piękne, młode, miłe i chętne. A w folderze reklamowym inaczej stało!
Niemniej nie poraziły ich w progu zaklęciem. Należy docenić!
A: No ba! W ogóle jak na swój charakter były bardzo miłe.
No i od razu Arie podjęła (daremną) próbę pozbycia się Syrusa z karku, twierdząc, że jej towarzyszom "wilgoć bardzo doskwiera" i prosząc o wskazanie im miejsca na osuszenie się. W pojęciu Shena wiedźma nagle stała się "nadobną niewiastą". I oczywiście Arie o nic nie podejrzewając, jak to on, poszedł jej planowi na rękę i wyraził chęć osuszenia się. W przeciwieństwie do samego Syrusa.
C: Toteż Shen został odstawiony do małej, przytulnej komnatki. A Arie i przyklejony do niej Syrus poszli z wiedźmą dalej, wyłuszczyli swój problem, wpadli na Enarę i uzyskali pomoc... tak w bardzo telegraficznym skrócie :D
http://www.deviantart.com/art/The-Wizard-s-Tower-257060350
A: Jak mogłaś? Jak mogłaś tak streścić naszego tasiemca? Serca nie masz.
Rozbudowując. Arie leząc za wiedźmą zaczęła podejrzewać Syrusa, że może zastawił na nią perfidną pułapkę. Ale pułapki nie było. Była za to wspomniana Enara. Enara skądinąd była blondynką. Dlaczego mnie to nie dziwi...? *chwila milczenia* Tia, chyba jednak wiem.
No więc, Enara rozpoznała Syrusa. I się wściekła.
C: Wygłosiła tyradę, z której wynikało:
a) że Arie jest dziwką (co mi, swoją drogą, wypomniała)
b) że Syrus ma bladoślepiego kolegę
c) że ów kolega okradł wiedźmy a potem, razem ze swoją "rudą znajomą" zawalił im Wieżę.
Ciekawy tatuaż na plecach, ciekawe znajomości...
A: Ups, a Enara moją była. Wybacz, Arie, wybacz, Cerro.
No ba, że ciekawe znajomości! Ale stosunkowo świeże, bo jak sam Syrus rzekł, kiedy miała miejsce owa kradzież i zawalanie Wieży, jego w okolicy jeszcze nie było. Co skądinąd jest najszczerszą prawdą.
Wiedźma prowadząca Syrusa i Arie też się zezłościła, chociaż okazała się spokojniejsza. Tylko zapytała, czy teraz też Syrus zamierza powtórzyć wyczyny znajomych swych, jednocześnie bawiąc się mhocznymi i w zamierzeniu pewnie przerażającymi iskierkami magii. Tak, jakby Syrus zamierzał jej teraz wyznać, że owszem, przyszedł im zaszkodzić, hmpf.
No ale. W każdym razie naszego drogiego człowieka-ze-znajomościami sytuacja wcale nie wystraszyła, bo wyrazu twarzy nie zmienił. Czy też zmienił na bardzo delikatnie rozbawiony. I wyjaśnił wiedźmie, że przyszedł w związku z zaginięciem Cath i niczym więcej. Co również było prawdą. Wiedźma ostatecznie ustąpiła, Enara sobie poszła i płynnie przeszliśmy do tematu dnia, czyli tępienia robactwa.
C: Gdy Syrus zmieni wyraz twarzy, trzeba będzie napisać do gazet, otworzyć szampana i rozpocząć nową erę w dziejach ludzkości.
Ano tak.
Robaki.
Bo Shen i Arie owszem, mogli wejść do Biblioteki. Wiedźmy się zgodziły. Tyle że po drodze do Biblioteki szalał sobie Pożeracz Dusz. Ot, taka tam dżdżownica pokaźnych gabarytów.
A: Tak. I Syrus stwierdził, że zna człowieka, który kiedyś już Pożeracza ubił. I tego też ubije. A stawanie do walki stanowczo odradzał.
Co, po paroodpisowej dyskusji, zaowocowało tym, że nasza grupka wyszła z Wieży i wyruszyła w Syrusowi tylko znanym kierunku. Shen trochę się spóźnił, bo podrywał adeptki.
A, no i tego. Arie była głodna. Więc Syrus dał jej suchary. Które zjadła, mimo że tak straszliwie mu nie ufała, słusznie skądinąd, jak sam Syrus stwierdził gdzieś tam po drodze.
C: Twierdzić, że nie warto mi ufać i dziwić się, że mi nie ufają. Syrus logic.
Czyli specjalista od ciągania ludzi po krzakach, przeciągnął Arie i Shena po krzakach. I dotarli do - cywilizowanej o dziwo - wioski. Na skraju której stał niczego sobie dom, będący ich celem. Oczywiście, Syrus nie zapukał do drzwi. Pukanie do drzwi to nie robota dla niego.
A: Hej. On się temu nie dziwi i uważa to za całkiem naturalne. To ja narzekam.
No, Syrus nie zapukał z bardzo konkretnego powodu, o zasadności którego Shen i Arie rychło się przekonali. Bo to ich, nie jego, rąbnęła w twarz miniaturowa burza piaskowa.
W drzwiach stanął smok piasku, nie kto inny skądinąd, jak Devi, dobrze znany każdemu, kto czytał Przybysza. I, jak się okazało, sam Devi dobrze znał Syrusa. A wewnątrz chatki (cóż za niespodzianka!) czekał nie kto inny, jak Ravken Łowca Plugastwa.
Pisz do gazet, otwieraj szampana i rozpoczynaj nową erę w dziejach ludzkości, Cerro. Mimika Syrusa zaczęła ulegać zmianom.
C: Dobrze, tylko najpierw skończymy kronikę. Później nadejdzie nowa era.
A: Dobrze.
Jak się okazało, Ravken i Syrus nieźle się znali. Na tyle nieźle, by zacząć sobie nawzajem wypominać pomylenie cukru z kryształami dusicielami podczas parzenia herbaty. Ostatecznie stanęło na tym, że to była wina Ravkena.
Arie zapytała Łowcę, czy ten nie jest ciekaw, po co przyszli. A Łowca stwierdził, że nie, bo przecież zawsze i tak wszystko sprowadza się do potworów.
No i zaproponował partię kart. Co poskutkowało tym, że Syrus natychmiast uprzedził Arie i Shena, by wystrzegali się gry o piwo z Ravkenem. Ciekawe, dlaczego?
C: Nie wiem. To nie jest wina Ravkena, że wszyscy z nim przegrywają. On nie oszukuje.
No, przynajmniej tak twierdzi.
Zdaje się, że w czasie całej tej wymiany zdań Arie coraz bardziej dojrzewała do przyjęcia pewnego poglądu. Poglądu, że Ravken jest trochę niespełna rozumu.
A czarę goryczy przelały ciągutki.
A: Ale i tak się poczęstowała. A to łachudra.
Bogowie, pamiętam, jak wyłam ze śmiechu, kiedy przy pisaniu tego odpisu dotarłyśmy do tego momentu. To było tak rozbrajające...
A potem te wymyślne obelgi Enary. Bosh, bosh, to było piękne.
*chrząka* Wracając do tematu. Shen był jeszcze mniej zainteresowany paplaniem Ravkena i Syrusa, niż Arie. I zupełnie nagle okazało się, że Syrus się zwija. Po prostu przeprosił i sobie polazł. Nie tłumacząc, po co. Okazało się, że powody były w miarę konkretne.
Ale nie zostałyby wyjawione, gdyby nie to, że Arie znów okazała się być istotą bardziej ciekawską niż Shen i zaczęła pytać.
Jakie te Sheny są aspołeczne.
C: Co poradzisz? Gatunek taki.
Arie grzecznie wyjaśniono, że Syrus poszedł do starych znajomych. Nie przejęła się tym przesadnie...
...ale też, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, nie wyraziła w żaden sposób zachwytu, jaki musiała, no po prostu MUSIAŁA, napawać ją myśl o walce z Pożeraczem Dusz pod przewodnictwem Ravkena!
A: Jak mogła.
No. I tak. Nie wyraziła zachwytu. Wręcz zaczęła mówić tak, jakby Ravken był ofiarą zespołu Downa. Łowca oczywiście zauważył, że jest całkiem sprawny umysłowo. A Shen wyjechał z jakimś swoim Głodem. I po krótkim dialogu ustalono, że Poszukiwacze śpią, a Ravken się modli.
Rozpoczynamy nową erę w dziejach ludzkości, czy dalej męczymy nasze biedne klawiatury, Cerro?
C: Poszukiwacze śpią, a Ravken...
*marszczy brwi*
Rozpoczynamy nową erę. Szampan czeka. Promile są bardziej zrozumiałe niż przebieg tego konkursu.
No to... radosnej Nowej Ery, Czytacze Kronik!
A: Yupi!!!
*pędzi radować się Nową Erą i szampanem*
0 komentarze:
Twój komentarz będzie widoczny po akceptacji administratorki gazetki.